Quantcast
Channel: Mała czcionka / recenzje książek dla dzieci
Viewing all 509 articles
Browse latest View live

Books, Bücher, Libros, Livres // czerwiec 2018

$
0
0


W czerwcowym zestawieniu książek z zagranicy wkraczamy raźno w marzycielskie klimaty. Przecież wakacje sprzyjają realizacji planów lub zwykłemu, beztroskiemu bujaniu w obłokach. Okazuje się, że każdy może spróbować zostać świetnym pływakiem, poważną panią premier lub tylko na jeden dzień zamienić się z kimś rolami. Albo po prostu pomarzyć o tym, żeby wszystko było po staremu.

Tiny, Perfect Things (Małe doskonałości)
M H Clark
Compendium Publishing & Communications
wiek odbiorcy: 5+


Cały świat jest skarbem, czekającym na odkrycie. Otwórz oczy i zauważ wszystkie cudowności wokół ciebie. Oto opowieść o dziecku i o dziadku, którzy spacerują po okolicy, odkrywając wspólnie mnóstwo małych doskonałości. Wzbogacona pełnymi detali ilustracjami, rytmiczna opowieść o tym jak dziecięca ciekawość może przekształcić zwykły dzień w nadzwyczajną przygodę.















The Diver (Nurek)
Veronica Carratello
Flying Eye Books, 32 s.
wiek odbiorcy: 3+



Co wspólnego ma mała dziewczynka z pensem? Oboje mają ogromne marzenia. Emma wytrwale trenuje, by zostać wielką pływaczką, lecz w dniu zawodów nerwy biorą górę i dziewczynka traci pewność siebie. Kiedy znajduje na ziemi swojego szczęśliwego pensa, nie ma pojęcia, że ta mała miedziana moneta od zawsze marzyła, by zostać pływakiem! Dzięki ciężkiej pracy, dobrej radzie od taty i pewnemu wielkiemu pragnieniu, Emma i pens zaczynają urzeczywistniać swoje marzenia, każde na swój własny sposób.









If I Was Prime Minister (Gdybym była Premierem)
Beck & Robin Feiner
ABC Books (AU), 32 s.
wiek: 4+


Praca premiera polega na utrzymywaniu kraju w jak najlepszym stanie. Ale każdy dotychczasowy premier Australii był dorosłym! A gdyby tak to nie dorośli byli u władzy? Jak dzieci rządziłyby krajem? Moglibyśmy mieć nurków wygarniających śmiecie z dna oceanu, uczylibyśmy koale ćwiczyć karate i wieszalibyśmy na niebie wielkie tęcze, żeby wszyscy byli szczęśliwi. A co wy byście zrobili, gdybyście zostali premierem?














Niblet & Ralph
Zachariah OHora
Penguin Random House, 40 s.
Wiek: 3+



Niblet i Ralph wyglądają z pozoru identycznie, ale bardzo się różnią. Niblet kocha wcinać chrupiące chipsy, a Ralph nosi słuchawki i improwizuje do swoich ulubionych nagrań. Jedno ich łączy: uwielbiają przyjaźnić się i machać do siebie z okien sąsiadujących ze sobą mieszkań.

Pewnego dnia postanawiają się spotkać w cztery oczy (wąsy?). Kiedy jednak przez przypadek zamieniają się mieszkaniami, ich właściciele są pewni, że Niblet to Ralph, a Ralph to Niblet. Czy uda im się dostać z powrotem do swoich własnych domów? A może na zawsze już utkną tam, zmuszeni do słuchania muzyki (uch...) i jedzenia chipsów (ble!)?









The Day War Came (Dzień, w którym przyszła wojna)
Nicola Davies, il. Rebecca Cobb
Walker Books, 32 s.
wiek odbiorcy: 5+


Wyobraź sobie, że w pewien zwykły dzień przychodzi wojna. Wyobraź sobie, że obraca twoje miasto w ruinę. Wyobraź sobie, że zmusza cię do wyruszenia w długą i trudną podróż, bez opieki.Wyobraź sobie brak ciepłego powitania u jej kresu. Potem wyobraź sobie dziecko, które daje ci coś małego, ale bardzo, bardzo cennego...
Kiedy w 2016 roku rząd brytyjski odmówił wstępu do kraju trzem tysiącom uchodźców, Nicola Davies w geście gniewnego sprzeciwu napisała wiersz. Zapoczątkował on kampanię, podczas której artyści rysowali krzesła, symbolizujące miejsce w szkolnej klasie, edukację, życzliwość i nadzieję na przyszłość.  Wiersz stał się też inspiracją do powstania tej książki, w poruszający sposób zilustrowanej przez Rebeccę Cobb, która może pomóc w opisaniu kryzysu migracyjnego najmłodszym czytelnikom.





Truth About My Unbelievable School (Prawda na temat mojej niewiarygodnej szkoły)
Davide Cali, il. Benjamin Chaud
Chronicle Books
wiek odbiorcy: 6+



Uważajcie na... tę szkołę! Henry oprowadza nowego kolegę po szkole. Wokół czają się tajemnicze wynalazki, wizyta w stołówce wymaga zwinności wojownika ninja, a niektórzy nauczyciele prawdopodobnie są potworami! Czy to wszystko możliwe? A może prawda jest jeszcze bardziej zaskakująca?










* Zamieszczone opisy książek oraz zdjęcia pochodzą z materiałów wydawców. Tłumaczenie: Mała czcionka.


Start. Design dla nastolatków i nie tylko

$
0
0

Start. Design dla nastolatków i nie tylko, Chipp Kidd, Mamania 2018.

Siadając do lektury podręcznika designu Chipa Kidda, koniecznie trzeba wziąć poprawkę na to, że oprócz projektowania i pisania prowadzi on również energetyczne prelekcje na konferencjach TED*. Performerskie zacięcie autora bardzo wyraźnie daje o sobie znać w charakterze książki.

Żeby docenić książki Chipa Kidda, jak mało kiedy nie wystarczy poznać samą treść, trzeba jeszcze polubić i zaakceptować samego autora. W "Starcie" Chip Kidd pojawia się nie tylko pod postacią swoich projektów, które co i rusz obrazują różne przykłady technik projektowych, ale również portretów fotograficznych i rysunkowych. Polubicie megalomanię Chipa Kidda, pokochacie jego książkę.

"Start" można potraktować jako pierwszy podręcznik projektowania, przeznaczony dla osób zupełnie świeżych w temacie. Porusza podstawowe kwestie związane z szeroko pojętym designem graficznym: od doboru formy, poprzez typografię, treść, aż do realizacji pomysłu. Urozmaicona i atrakcyjna formuła książki przyciąga uwagę, a przystępnie podany, duży wachlarz tematów ma szansę trafić do szerokiego grona odbiorców.

Kidd, wbrew podtytułowi, nie sięga po przykłady designu dla młodszych odbiorców. Proponuje jednak zestaw zadań aktywizujących. Zachęca do stworzenia własnej kolekcji ciekawych projektów graficznych wyciętych z gazet i folderów, zabawy formą i kolorem poprzez malowanie przedmiotów i robienie wycinanek z papieru, eksperymentowanie z fotokopiarką, szukanie nowych, interesujących fontów czy projekt osobistego logo.

Odnoszę jednak wrażenie, że pomysły autora nie nadążają za potrzebami współczesnych nastolatków. Skoncentrowane na przedmiotach i papierze, zapominają o programach graficznych i fotografii cyfrowej. Kidd rehabilituje się nieco, udostępniając specjalną stronę, na której można zamieszczać swoje autorskie projekty. Trudno jednak ocenić, czy zachęci tym młodych twórców do własnych działań.

marka konferencji naukowych organizowanych corocznie przez amerykańską fundację non-profit Sapling Foundation. Celem konferencji jest popularyzacja – jak głosi motto – „idei wartych propagowania” (źródło: Wikipedia).


#instant / Chcemy nasze czapki!!

$
0
0

Kakao rozpuszczalne instant lub dla chętnych kawa, modny Instagram, aparaty Instax, a w tym wszystkim pokolenie instant. Musi być szybko, krótko i na temat. Od dziś również na Małej czcionce. W nowym cyklu #instant zagoszczą mikrofelietony z książką w tle. Macie ochotę? Zaczynamy.



"Adam się z nami pożegnał, ale my za żadne skarby nie zamierzaliśmy wyjść. Chcieliśmy z powrotem nasze czapki".

Pamiętam dokładnie jak dwadzieścia lat temu z górką moja własna matka niczym niepodległości broniła tezy, że "żeby nie zachorować, trzeba nosić czapkę". Idąc tym tropem, jak czujny zwiadowca pilnowała, żebym czapkę nosiła od jesieni do wiosny. Należałam do grzecznych dziewczynek, tych co uczciwość wobec rodziciela traktują o wiele poważniej niż własny czujnik temperatury, z tego też powodu nakrycia głowy zbrzydły mi po wsze czas. Dzieciom własnym wybór noszenia lub nienoszenia pozostawiłam w gestii własnej. O dziwo termostat zadziałał i czapką nie gardzą, a czasem nawet nadużywają. Szwedzkie dzieci chyba też przestały mieć problemy z tą częścią garderoby, a przynajmniej te znane Evie Lindström. Historia jest absurdalna i trudno szukać w niej drugiego dna, ale mam wrażenie, że zanurkowałam głęboko i znalazłam. Jednak nie jest to czapka. Czapki pani Lindström lubi, ale wyraźnie boi się wind. Może trauma z dzieciństwa? Nie wykluczam.



Chcemy nasze czapki!!, Eva Lindström, tł. Marta Wallin, Zakamarki 2018.

Bombka babci Zilbersztajn

$
0
0

Bombka babci Zilbersztajn, Katarzyna Ryrych, il. Anna Rudka, Wydawnictwo Ezop 2018.

 Letni poranek. Cały dom jeszcze śpi, a ja i Sadzonka sięgamy  po "Bombkę babci Zilbersztajn". Zupełnie bezrefleksyjnie, uśpiona czającym się za oknem upałem, zaczynam czytać sześciolatce książkę o Zagładzie. Obie przenosimy się na warszawską Wolę, w zimowy szary pejzaż, tuż przed Bożym Narodzeniem. Obie nie chcemy wracać.

Mam jeszcze w pamięci swoją lekturę "Rutki" Joanny Fabickiej i panią z biblioteki, która kwestionowała zasadność "takich" książek dla dzieci. Pamiętam mój zachwyt nad metaforą, delikatnością i swobodą z jaką autorka ujęła temat. Dzisiaj, trzymając w ręku "Bombkę" Katarzyny Ryrych i patrząc na zatopioną w myślach sześciolatkę, jestem zachwycona podwójnie.

Kiedy Ninka odkrywa w swojej szafie przejście do tajemniczego pokoju, nie ma jeszcze pojęcia, że świat, do którego wchodzi, cofa ją o kilkadziesiąt lat wstecz. Lokatorka pokoju, z pozoru zwyczajna równolatka Ninki, nie zachowuje się jednak jak przeciętna dziewczynka  z XXI wieku. Gra w grę. Jakie są jej zasady i dlaczego jest tak niebezpieczna dowiadujemy się powoli, ale nigdy nie odkrywamy wszystkich rządzących nią zasad. Ninka  angażuje się w tę znajomości, pomimo narastającej świadomości czyhającego na nią niebezpieczeństwa. Codziennie zagląda do szafy. Im lepiej poznaje realia po drugiej stronie, tym bardziej narasta groza opowiadania. To co początkowo wydaje się tylko majakami gorączkującej dziewczynki, co raz bardziej zaczyna przypominać prawdziwą przygodę. Straszną i niespecjalnie rokującą na szczęśliwe zakończenie. W pewnym momencie przestrzenie zaczynają się przenikać tak silnie, że tracimy orientację, co jest teraz a co dawniej.

W tle tragedii rozgrywającej się za ścianą, w mieszkaniu Ninki narasta konflikt między nią a starszym bratem, fanatyczny, zajadły, odbijający jak w lustrze obsesyjność tamtego wielkiego konfliktu, którego tajemnicza dziewczynka mimowolnie staje się ofiarą. Jest też babcia Zilbersztajn, pozostająca w tle fabuły, ale jednocześnie przez cały czas zwiastująca swój wielki coming out

Czytając "Bombkę babci Zilbersztajn" zaczęłam mieć obawy jak skończy się ta historia. Czy nie będzie zbyt dosłowna, zbyt straszna dla 6-letnich uszu. Na szczęście autorce udało się uniknąć dosłowności i pozwoliła czytelnikowi w każdym wieku odebrać ją na własnym poziomie. Piękny, prosty, staranny, metaforyczny język zatopił nas w tej historii jednakowo, pozostawiając ziarenko do dalszych rozmów w przyszłości.

Books, Bücher, Libros, Livres // lipiec 2018

$
0
0


Wakacyjny czas sprzyja czytaniu długich książek, dlatego w lipcowym zestawieniu mamy dla Was same powieści dla młodzieży. Wśród typowych tematów, takich jak przyjaźń czy szkoła, znalazły się również zbrodnia, uroda, segregacja rasowa czy niewola.
Zapraszamy!

My Year in the Middle (Mój rok po środku)
Lila Quintero Weaver
Candlewick Press, 288 s.
wiek odbiorcy: 9+

Alabama, rok 1970. Lu świetnie radzi sobie na bieżni, a to sprawia, że w podzielonej rasowo klasie jest idealną kandydatką na najlepszą koleżankę. Jednocześnie konieczność manewrowania wśród towarzyskich układów wystawia jej zapał na próbę.

"Klasa Panny Garett nie różni się od innych klas w naszej szkole. Białe dzieciaki siedzą po jednej stronie, a czarne po drugiej. Ja jestem jedną z nielicznych osób siedzących po środku, na linii podziału".

Lu Olivera chciałaby przetrwać szóstą klasę w spokoju i dobrych relacjach ze wszystkimi. Kłopot w tym, że jej dotychczasowe koleżanki zaczynają się zmieniać, koncentrując swoją uwagę głównie na chłopcach i kąśliwych uwagach dotyczących nowej atletycznej pasji Lu. Dziewczynka żywi nieśmiałą nadzieję na przyjaźń z koleżanką z bieżni, Belindą Gresham, ale w 1970 roku Red Grove w stanie Alabama jest wciąż miejscem, w którym czarni i biali nie zadają się ze sobą. W tle wydarzeń, popierający segregację rasową, były gubernator stanu, George Wallace, toczy ostrą walkę o stanowisko z ubiegającym się o re-elekcję Albertem Brewerem, co prowadzi do narastającego napięcia wewnątrz stanu, ale także wewnątrz klasy i sprawia, że Lu nie może dłużej pozostawać obojętna wobec podziałów rasowych w szkole. Czy wystarczy jej rozwagi, by opowiedzieć się po stronie dobra i znaleźć przyjaciół, którzy zrobią to samo?






The Cheerleaders ( Cheerleaderki)
Kara Thomas 
Delacorte Press, 384 s.
wiek odbiorcy: 14+
 

Nowy, trzymający w napięciu thriller autorki "Mrocznych zakamarków", którego akcja rozgrywa się w stanie Nowy Jork i w którym niepokojący ciąg pozornie niepowiązanych wydarzeń prowadzi do śmierci pięciu cheerleaderek.

W Sunnybrook nie ma już cheerleaderek.

Najpierw zdarzył się wypadek drogowy: w deszczową noc dwie dziewczyny zginęły uderzając autem w drzewo. Niedługo później doszło do zabójstwa. Dwie kolejne dziewczyny poniosły śmierć z rąk sąsiada. Morderca zginął od policyjnych kul, zabierając do grobu tajemnicę motywów swojej zbrodni. Ostatnią cheerleaderką, która pożegnała się z życiem była siostra Moniki. Po jej samobójstwie, szkolna drużyna cheerleaderek została rozwiązana. Nikt nie chciał rozpamiętywać bólu po stracie dziewcząt.

To było pięć lat temu. Teraz władze oraz uczniowie liceum w Sunnybrook chcą upamiętnić życie pięciu cheerleaderek. Dla Moniki nie jest to jednak łatwe. Wolałaby zapomnieć.

 Tymczasem świat wokół niej zaczyna się chwiać. Listy w biurku ojczyma, wygrzebany skądś przedpotopowy telefon, nowa dziwna znajomość ze szkoły... To, co zaczęło się przed pięciu laty, wcale się jeszcze nie skończyło. Niektórzy ludzie w miasteczku wiedzą więcej, niż chcą przyznać. A Monica odkrywa, że w jakiś dziwny sposób znalazła się w samym środku wydarzeń.

 W Sunnybrook nie ma już cheerleaderek, ale to wcale nie oznacza, że pozostali są bezpieczni.




Hello, Universe (Witaj wszechświecie!)
Erin Entrada Kelly
il. Isabel Roxas
 Greenwillow Books, 320 s.
wiek odbiorcy: 8+
 

Laureatka nagrody Newbery Medal, Erin Entrada Kelly, stworzyła zabawną i przejmującą historię z podwórka o nieoczekiwanej przyjaźni.

Powieść złożona z czterech przenikających się narracji - dwóch chłopięcych i dwóch dziewczęcych - jest pochwałą odwagi, odmienności i umiejętności odnalezienia swojego wewnętrznego 'bayani' (bohaterstwa).

Pewnego dnia cztery życia niespodziewanie splatają się ze sobą. Virgil Salinas jest nieśmiałym chłopcem o dobrym sercu, który czuje się wyobcowany w rodzinie fanatyków sportu. Valencia Somerset jest niesłysząca, mądra, odważna i w głębi duszy samotna, a ponadto uwielbia przyrodę. Kaori Tanaka uznaje siebie samą za niezrównoważoną psychicznie ofiarę prześladowania ze strony młodszej siostry Gen. Wreszcie Chet Bullens, który marzy o tym, żeby te dziwaczne dzieciaki przestały w końcu być takie inne i pozwoliły mu skupić się na baseballu.

Ta czwórka nie koleguje się ze sobą, aż do dnia, w którym Chet robi żart i w jego wyniku Virgil wraz ze swoją świnką morską zostają uwięzieni na dnie studni. Stawiając czoła katastrofie, Kaori, Gen i Valencia ruszają na ekspedycję ratunkową w poszukiwaniu Virgila. Łut szczęścia, spryt, odwaga i niewielka pomoc ze strony wszechświata sprawiają, że pomoc nachodzi w porę, dręczyciel dostaje nauczkę, a przyjaźń rozkwita.





Things Jolie Needs to Do Before She Bites It  
(Rzeczy, które Jolie powinna zrobić zanim pogryzie trawę)
Kerry Winfrey
Feiwel & Friends, 288 s.
wiek odbiorcy: 13+

 

Wiele można by powiedzieć o Jolie, ale nie to, że jest ładna.

Jolie cierpi na okluzję mezjalną. To medyczne określenie na przodozgryz. Przeżuwanie jest dla niej męczarnią, bóle głowy częstym koszmarem, a pierwszy pocałunek nadal marzeniem. Za kilka miesięcy Jolie ma przejść zabieg korekcyjny i nie może się już doczekać, kiedy wreszcie zostanie naprawiona.

Paraliżuje ją strach przed śmiercią na stole operacyjnym. Wspólnie z przyjaciółmi, Evelyn i Derkiem, postanawiają sporządzić listę "Rzeczy, które Jolie powinna zrobić zanim pogryzie trawę (co jest niezwykle nieprawdopodobne, ale mimo wszystko może się jednak zdarzyć)", takich jak np. zjedzenie wszystkich przystawek w restauracji Applebee oraz pocałunek z przystojniakiem Noah Reedem.

Od kiedy jednak życie toczy się zgodnie z planem?

Krzepiąca i dowcipna historia Jolie jest również szczerą refleksją na temat współczesnych kanonów piękna.
 







Notes from My Captivity (Zapiski z mojej niewoli)
Kathy Parks
Katherine Tegen Books, 352 s.
wiek odbiorcy: 13+


Adrienne Cahill zależy jedynie na trzech rzeczach: miejscu w dobrej uczelni, karierze uznanej dziennikarki na wzór swojego idola, Sydney'a Declay'a oraz poczuciu, że jej zmarły ojciec byłby z niej dumny.

Kiedy więc otrzymuje propozycję napisania artykułu, który otworzy jej drzwi na wymarzone studia, a przy okazji pozwoli obalić głupi mit o rodzinie syberyjskich pustelników, rozpowiadany przez jej ojczyma, Adrienne ani przez chwilę nie waha się przed podróżą na drugi koniec świata.

Okazuje się jednak, że rosyjska ziemia jest jeszcze bardziej bezkompromisowa niż sama Adrienne i w obliczu katastrofy, żmudne przygotowania do wyprawy zdają się na nic. Dziewczyna zostaje więźniem rodziny, w której istnienie nie wierzyła, a jedyną szansę na ratunek upatrujew pozornej życzliwości dla oprawców, choćby nawet zakładała kokietowanie ich najmłodszego syna.
 



#instant / Uczciwa oszustka

$
0
0
Kakao rozpuszczalne instant lub dla chętnych kawa, modny Instagram, aparaty Instax, a w tym wszystkim pokolenie instant. Musi być szybko, krótko i na temat. Od dziś również na Małej czcionce. W nowym cyklu #instant zagoszczą mikrofelietony z książką w tle. Macie ochotę? Zaczynamy.



"Na wybrzeżu śnieg padał od miesiąca. Jak daleko sięgano pamięcią, nigdy nie było tyle śniegu; sypał nieprzerwanie, piętrzył się przy drzwiach i oknach, obciążał dachy, nie ustawał ani na godzinę. Ledwie oczyszczone drogi dla pieszych błyskawicznie się zaśnieżały. Mróz sparaliżował pracę w szkutniach. Ludzie budzili się późno, bo nie było już poranków".


Wczoraj, wiedziona instynktem samozachowawczym wypełniłam ankietę Komisji Europejskiej w sprawie zmiany czasu z letniego na zimowy i odwrotnie. Od razu mówię, jestem silnie po stronie zatrzymania  wahadła, które co pół roku każe nam oszukiwać zegar biologiczny.  Moją determinację odnotowałam zresztą na skali 1 do 10, zaznaczając najwyższy możliwy pułap, równający się desperacja. Mam też czysto prywatne porachunki związane z tym procederem. W bólach porodowych, cofałam bowiem wskazówkę zegarka w pewnym stołecznym szpitalu, tym samym o godzinę przedłużając czas, kiedy nikt z personelu nie interesował się moim podłym losem. Takich rzeczy się nie wybacza.
Ankieta zakładała możliwość dołączenia dowolnego dokumentu. Przez chwilę rozważałam załączenie fotki z podobizną grudniowej Warszawy o godzinie 16. Jakże mi bliskiego i znienawidzonego widoku. Powstrzymała mnie myśl, co będzie jak jakiś przebiegły Fin czy Szwed posłuży się zdjęciem swojego miasta w godzinach późno porannych. Nie chciałam wypaść blado. Odpuściłam.

Tove Jansson chyba też bliskie było moje emocjonalne manipulanctwo. Do czego można się posunąć, aby nie robiąc nikomu krzywdy zadbać o swój własny interes? Bohaterki nie cofają się przed niczym. Fińska zima dobrze hartuje, nie ma co. Lepiej niż nasza. Katri szuka motywów by przeprowadzić swój chytry plan przejęcia majątku, Anna buduje przed swoimi czytelnikami fałszywy obraz siebie jako artystki. Wszystko z kamienną twarzą. Nie padają jasne odpowiedzi, co jest dobre a co złe. W każdym akcie życzliwość może kryć się cząstka egoizmu. Ja to wiem. Może to być nawet cały głaz. Czy nas przygniecie? Tove Jansson twierdzi, że nie. Dość powiedzieć, że bohaterkom wszystko poszło na zdrowie. Gorzej było z psem. Może moja ankieta trafi do jakiegoś Skandynawa. A co jeśli do sprawy dorwą się południowcy? Trzeba będzie odejść ze spuszczonym łbem. Pewnie na Białoruś.

Uczciwa oszustka, Tove Jansson, tł. Halina Thylwe, Nasza Księgarnia 2018.

Jane, lis i ja

$
0
0

Jane, lis i ja, Fanny Britt, il. Isabelle Arsenault, Kultura Gniewu 2018.



Duży apetyt pojawia się już po pobieżnym przekartkowaniu książki. Staranne, nastrojowe grafiki, ciekawe liternictwo, frapujący kontrast czerni i bieli z pojawiającymi się akcentami koloru. Trudno się dziwić, że "Jane, lis i ja" przyciąga uwagę i wysoko winduje oczekiwania.


Myślałam, że polubię historię o prześladowanej przez rówieśników jedenastolatce, która ucieka od problemów w świat powieści Charlotte Brontë.  Spodziewałam się ciekawej podwójnej narracji, elementów realizmu magicznego ukrytego pod postacią lisa i interesującej bohaterki, dojrzewającej wraz z tokiem fabuły. Nic z tego. Autorki odwaliły kawał roboty, żeby ostatecznie dać czytelnikom książkę wtórną, przewidywalną i ckliwą jak wiktoriańska literatura.


Przez chwilę wydawało mi się, że efekt jest być może zamierzony. Nie mam w zwyczaju łapać się w tego typu emocjonalne pułapki, stąd zawsze dwa razy sprawdzam, czy nie jest to celowy zabieg. Niestety, pod emocjonalną otoczką "Jane, lis i ja" chowa się tylko banalna historia jakich wiele oraz niewiarygodne odwrócenie biegu wydarzeń w finalnych scenach. Mimo szczerych chęci, tym razem nie byłam nawet w stanie zidentyfikować się z dylematami głównej bohaterki, mimo że niedopasowanie społeczne jest mi od zawsze tematem bliskim, a uczucia osoby odtrąconej mam przerobione na własnym poletku.


Prawdopodobnie fabuła książki skorzystałaby, gdyby autorki doprecyzowały, na czym w istocie polegają kompleksy bohaterki, że mają podłoże psychiczne, a nie tkwią w prawdziwej, fizycznej nadwadze. Fanny Britt wykonała unik, a dla odwrócenia uwagi od nieciekawej postaci wprowadziła zwierzęcego bohatera, który przemyka przez fabułę w groteskowo bezsensownym stylu.


Żeby sprawić sobie estetyczną przyjemność, "Jane, lis i ja" wystarczy po prostu obejrzeć, ewentualnie przeczytać notkę od wydawcy. Jako starannie wydana perełka graficzna będzie pięknie prezentować się na półce w towarzystwie innych picture booków. Dla mnie pozostanie nieodżałowanym potencjałem na ujmującą lekturę i piękną, kobiecą powieść graficzną.





Co mówi tata Alberta?

$
0
0

"Jest sobota i tata ma pełne ręce roboty. Musi zrobić pranie, wynieść śmieci, posprzątać! Byli już dziś z Albertem na wielkich zakupach. Nakupowali masę rzeczy".

 Kasjerka w owadzim sklepie wręcza nam wraz z paragonem pasek naklejek wraz z ulotką. Nie pyta czy chcemy, czy zbieramy, widać taki przykaz, żeby dawać wszystkim, zwłaszcza tym z dziećmi. Małoczcionkowe dzieciaki po całowakacyjnym poście reklamowym zaglądają ciekawie przez ramię.
- To dzisiaj pierwsze dzieci, które nie wiedzą o co chodzi - komentuje kasjerka, a ja puchnę z dumy choć po jej minie trudno wywnioskować, czy komentarz był wyrazem aprobaty.

Poza sezonem wakacyjnym nie robimy zakupów z dziećmi. Każdy ma jakiś życiowy fiks. Nie chodzimy też razem do sklepów z zabawkami. Po co podsycać zapotrzebowanie na przedmioty, o których młode nie mają pojęcia. Tata Alberta też ma swoje małe fioły: "Wszystko ma swój czas", "Po kolei! Nie łap kilku srok za ogon!". Wprawdzie uskutecznia wspólne zakupy z synem i to nawet "na cały miesiąc" (kto mi powie jak to się robi?), ale swój autorytet buduje w innych obszarach. Buduje skutecznie: przecież Albert nie je kanapki podczas zabawy. Ale w sobotę po wielkich zakupach i jeszcze większym rozpakowywaniunawet tata Alberta traci rezon. A wtedy doprowadza do sytuacji, na widok której tylko ze wstydem spuszcza wzrok. Podobnie jak ja, gdy cały pasek naklejek z owadziego sklepu zostaje równiutko naklejony na owadzią ulotkę.

Co mówi tata Alberta?, Gunilla Bergström, tł. Katarzyna Skalska, Zakamarki 2018.

Books, Bücher, Libros, Livres // sierpień 2018

$
0
0


Nie wiem czy uwierzycie, ale paleta kolorystyczna sierpniowego plakatu to wyłącznie wynik zbiegu okoliczności. Ale przyznajcie, że zrobiło się trochę jesiennie? Widać wydawcy też dali się ponieść sentymentalnym nastrojom. Niektórzy poszli nawet o krok dalej. W letnio-jesiennej ofercie są już pierwsze tytuły bożonarodzeniowe. To nie żart!
Wśród sierpniowych premier w małoczcionkowym zestawieniu znalazły się  dwie szwedzkie pozycje, znanych i lubianych w Polsce pisarek. Pija Lindenbaum w zupełnie nowym, nieznanym dotąd stylu odświeża starą (choć u nas raczej niepopularną) baśń.
Mój typ w zestawieniu to historia o niedźwiedziu i łasicy, niemieckiego autora Jörga Mühle, znanego w Polsce z serii kartonówek o króliczku. Klimatem  przypomina "Ja wielkolud, ty kruszynka"Lilli Larronge, a poczuciem humoru mrówkojada i orzesznicę z serii książek Lotty Olsson.
Zapraszam!

Kom hem Laila (Wróć do domu Laila)
Eva Lindström
Alfabeta, 26 s.
wiek odbiorcy: 3+








Laili już nie ma. Ktoś chce, żeby wróciła.
Ciepła i pełna humoru książka obrazkowa w charakterystycznym klimacie książek Evy Lindström.








Bidde det då?: Sagan Mäster skräddare (Czy modliłeś się?: Historia krawca mistrza)
Pija Lindenbaum
Rabén & Sjögren, 40 s.
wiek odbiorcy: 3+



Dawno, dawno temu był sobie mały człowieczek, który miał kawałek materiału. Pewnego dnia wziął niewielki skrawek i poszedł z nim do krawca.
- Dzień dobry, witaj mistrzu - powiedział mały człowieczek i ukłonił się.
- Dzień dobry, witaj - odpowiedział krawiec ze swojego stołu, na którym siedział i szył.
- Czy uszyłbyś mi mały kamień z tego skrawka materiału? - zapytał mały człowieczek.
- W porządku - odpowiedział krawiec.
- Na kiedy będzie gotowy?
- Na sobotę.
- Idealnie. Bardzo dziękuję mistrzu.
I mały człowieczek odszedł.



Historia o małym człowieczku, któremu obiecano piękny kamień lecz nigdy się go nie doczekał od pokoleń fascynuje dorosłych i dzieci. Kim on jest? Co robi w czasie gdy krawiec pracuje? Pija Lindenbaum bierze na warsztat tradycyjną opowieść i interpretuje ją w bardzo szczególny sposób. Fascynująca i wieloaspektowa historia o przeciwnościach losu i marzeniach.





Sweep (Zamiatanie)
Louise Greig, il. Júlia Sardà
Egmont, 32 s.
wiek odbiorcy: 3+



Zły nastrój Eda zaczyna się od drobiazgu, od prawie niczego. Ale wkrótce rośnie, przyspiesza i rozprzestrzenia się na całe miasto.

Cudowna opowieść do zasypiania dla dzieci od lat 3., o tym jak rozpoznać i poradzić sobie z silnymi emocjami.









Adrian Simcox Does NOT Have a Horse (Adrian Simcox NIE ma konia)
Marcy Campbell, il. Corinna Luyken  
Dial Books, 40 s.
wiek odbiorcy: 3+



Adrian Simcox powtarza wszystkim, że ma konia - w dodatku najlepszego i najpiękniejszego konia. Ale Chloe mu nie wierzy. Adrian Simcox mieszka w malutkim domu. Gdzie zmieściłby tam konia? Ma dziury w butach. Jak mógłby za niego zapłacić?
Im więcej Adrian opowiada o swoim koniu, tym bardziej Chloe robi się zła. Ale kiedy przezywa go w szkole, a nawet skarży się na niego własnej mamie, nie odczuwa satysfakcji, której tak bardzo pragnie. Dostaje za to coś o wiele ważniejszego.
Napisana z czułością i chwytająca za serce, wspaniale zilustrowana książka udowodni czytelnikom, że uprzejmość zawsze popłaca, zrozumienie jest słodsze niż krytyka, a przyjaźń to najlepszy prezent jaki można podarować.






Zwei für mich, einer für dich (Dwa dla mnie, jeden dla ciebie)
Jörg Mühle
Moritz Verlag, 32 s.
wiek odbiorcy: 4+



W drodze do domu niedźwiedź znajduje w lesie trzy grzyby. Jego przyjaciółka łasica dusi je od razu na patelni. Ale pojawia się problem: trzy grzyby dla dwojga? Jak to rozwiązać? Oboje przerzucają się argumentami, dlaczego jedno ma dostać więcej niż drugie: "Ja je znalazłem!", "Ja je przygotowałam!", "Ale według mojego przepisu!", "Bardziej lubię grzyby!", "Jestem większy!", "Jeszcze rosnę...". Wszystko do momentu aż zza rogu wyskakuje sprytny lis i zabiera grzyb.
Właśnie ukradł nasz grzyb! Problem zostaje rozwiązany i zalega cisza. Gdyby nie to, że łasica ma jeszcze deser: trzy poziomki...
Gdzie dwóch się kłóci, tam najczęściej korzysta trzeci. Także wtedy gdy rzecz dotyczy dzielenia się, dyskutowania i bycia podsłuchiwanym.





Nowhere Boy (Chłopiec bez miejsca)
Katherine Marsh
Roaring Brook Press, 368 s.
wiek odbiorcy: 4+


Czternastoletni Ahmed utknął w mieście, które nie chce mieć z nim nic wspólnego. Przybył niedawno do Brukseli z Aleppo i wiedzie życie pełne niepewności i cierpienia, odkąd stracił ojca w trakcie niebezpiecznej podróży do brzegów Europy. Teraz Ahmed z trudem radzi sobie sam, a nie mając do nikogo zaufania i nie wiedząc dokąd pójść, zaczyna tracić nadzieję. Spotyka Maxa, trzynastoletniego Amerykanina z Waszyngtonu. Samotny i tęskniący za domem Max walczy o siebie w nowej szkole i ma poczucie, że nic mu się nie udaje. Jednak dzięki zaskakującemu odkryciu, losy Maxa i Ahmeda splatają się ze sobą, a ich przyjaźń zaczyna dojrzewać. Na przekór wszystkiemu Max i Ahmed uczą się od siebie nawzajem co to znaczy być odważnym i jak nadzieja może zmienić twoje przeznaczenie.

Katherine Marsh przedstawia porywającą, ciepłą opowieść osadzoną w kontekście syryjskiego kryzysu migracyjnego o odporności, przyjaźni i bohaterach codzienności.

Warszawiacy

$
0
0


Warszawiacy, Małgorzata Ruszkowska & Marta Ruszkowska, Dwie Siostry 2018.

Czytając "Warszawiaków", po raz nie wiem który zastanawiam się czy dzieciaki czują już przesyt książkami non-fiction. Wcale nie tymi brzydkimi z kredowym papierem, ale też tymi pięknymi edytorsko i bogatymi w treść, umieszczanymi pod choinką i przekazywanymi w urodzinowym prezencie przez ambitne babcie. Stale szukam książek, które przełamują konwencję typowej cegły. Które wiedzę przemycają mimochodem. Jak "Warszawiacy".

Nie spodziewałam się hitu. Książek o znanych postaciach jest na rynku mnóstwo. Najlepsza rekomendacja w tej kategorii to nazwisko Anny Czerwińskiej-Rydel, choć i jej zdarzyły się książki pozbawione typowej dla jej stylu lekkości. Warszawski klucz doboru to fajny wabik, ale umówmy się, bardziej dla rodziców niż dla samych dzieci. Wiedziałam, że nie skłonię żadnego z moich do przeczytania kolejnego leksykonu niewiele mówiących nazwisk, choćby swoje rodzinne miasto darzyli miłością nadprzyrodzoną. Nie ma mocnych.

Tymczasem Małgorzata Ruszkowska umiejętnie przełamała konwencję i nie pokusiła się o książkę stricte biograficzną. "Warszawiacy" to w istocie zbiór krótkich, fabularyzowanych anegdot, pisanych przeważnie w czasie teraźniejszym, które nakreślają realia epoki, ale koncentrują się głównie na krótkim epizodzie z życia każdej osoby. Lekki styl i świetnie utrwalona chronologia dają autentyczną przyjemność czytania i poczucie, że książka tworzy pewną zwartą całość, mimo że na niewiele ponad stu stronach pokazuje przekrojowo całą historię miasta. Miłe zaskoczenie stanowiły zwłaszcza pierwsze rozdziały, poświęcone polskim królom i królowym. Dzięki nim, z 6-letnią Sadzonką omówiłyśmy z łatwością temat sukcesji, wolnej elekcji, aranżowanych małżeństw oraz procesu w jakim Warszawa zdobyła status stolicy Polski.

Nie potrafię ocenić na ile merytorycznie "Warszawiacy" trzymają poziom. Sama zwróciłam uwagę na nieścisłość związaną z odprawianiem Mszy przez Ładysława z Gielniowa w Wielki Piątek. Tak się składa, że piątek przed Wielkanocą jest jedynym dniem w roku, kiedy Msze Święte w Kościele Katolickim nie są odprawiane. Zajrzałam więc do źródeł, które upewniły mnie, że Ładysławtego dnia tylko głosił kazanie.

Niezaprzeczalnym atutem książki jest szata graficzna. Sadzonce spodobały się kolaże autentycznych zdjęć Warszawiaków z rysunkami Marty Ruszkowskiej. Dołączona mapa pozwala zlokalizować postacie i miejsca w przestrzeni miasta. A lekko przyżółkły papier przenosi nas od razu o kilka, kilkadziesiąt, a może kilkaset lat wstecz.

Mimo że recenzję piszę, korzystając z egzemplarza bibliotecznego, "Warszawiacy" wskakują na moją listę książek do kupienia. Nie wyobrażam sobie, żeby nie mieć ich na swojej półce.



Anatomia farmy & Anatomia natury

$
0
0

Anatomia farmy, Julia Rothman, tł. Barbara Burger, Entliczek 2014.
Anatomia natury, Julia Rothman, tł. Barbara Bocian, Entliczek 2018.

Amerykańska ilustratorka z Nowego Jorku wyjeżdża na rodzinną farmę swojego narzeczonego i zafascynowana specyfiką wiejskiego życia, postanawia napisać i narysować swoją autorską książkę na ten temat. Tak powstaje "Anatomia farmy" - przebogate kompendium wiedzy z różnych obszarów życia na gospodarstwie. Kilka lat później, swoją pracę uzupełnia "Anatomią natury", spojrzeniem na przyrodę z drugiej, równie fascynującej strony. Książki, które trzeba mieć na swojej półce, niezależnie od tego czy jest się fascynatem tematu, czy tylko epizodycznym szperaczem.

Otwierając okładkę, teleportujemy się tysiące kilometrów na zachód. Jesteśmy w Stanach Zjednoczonych: dachy stodół zwieńczone wieżyczkami, specyficzne odmiany bydła, przepis na produkcję syropu klonowego, mapa migracji motyli na kontynencie i cykl życiowy łososia. Różnic jest naprawdę sporo. Amerykański koloryt przebija z każdego zakamarka. Tkwi w ilustracjach, doborze opisanych gatunków czy kulturze życia. W tym bogactwie znajdziemy jednak wiele cech wspólnych ze środkowoeuropejskim ekosystemem. Przyjrzymy się z bliska rodzajom skał, zbadamy budowę jaja i sprawdzimy jakie narzędzia chowa w szopie gospodarz. Od nagromadzenia nazw można dostać zawrotu głowy, ale spokojnie, tematy poukładane są logicznie a przeważająca część materiału zgromadzona jest na schematach.

"Anatomia natury" koncentruje się wokół zagadnień związanych z ekosystemem naturalnym. Opowiada o procesach zachodzących pod ziemią i w powietrzu, o funkcjonowaniu lasu i akwenów wodnych, charakteryzuje zwierzęta i rozpracowuje ich anatomię, dużo uwagi poświęca również roślinom, zwłaszcza drzewom i kwiatom. "Anatomia farmy" dla przeciwwagi zajmuje się środowiskiem wytworzonym przez człowieka, poczynając od upraw, na maszynach rolniczych kończąc.  Jakie jest dzienne spożycie wody przez zwierzęta gospodarskie albo jak zrobić laleczkę z liści kukurydzy - Julia Rothman nie zadowala się oczywistymi tematami. Jak przystało na neofitę wręcz zachłystuje się wiedzą i dzieli się nią z czytelnikami w całej obfitości.

Niezwykle wysmakowana szata graficzna, urozmaicona w kontrolowany i spójny sposób, dopełnia wizerunku książki idealnej, którą z przyjemnością trzyma się w ręku, ogląda, kartkuje i podczytuje przy każdej nadarzającej się okazji. Jedyne co doskwiera przy bliższym poznaniu, to pewien niedosyt związany z niedostosowaniem do naszych przyrodniczych doświadczeń. Gdzie szukać w "Anatomii natury" skowronka, gila czy dzięcioła? Albo wśród gatunków jabłek przedstawionych w "Anatomii farmy" malinówki, koszteli czy szarej renety? Część różnic została  wypunktowana w przypisach na końcu książek, z resztą braków pokornie musimy się pogodzić. Mimo to książki Rothmann mają szansę stać się ulubioną lekturą  i wielką artystyczną przygodą dla wszystkich małych fanów przyrodniczych odkryć i fascynacji.



Okropny rysunek!

$
0
0


Okropny rysunek!, Johanna Thydell, il. Emma Adbåge, tł. Katarzyna Skalska, Zakamarki 2018.

 Niedawno obchodziliśmy Międzynarodowy Dzień Kropki, czyli święto swobodnego wyrażania się poprzez sztukę. "Kropkę" Petera Reynoldsa lubię i bardzo doceniam zachęty do twórczego eksperymentowania, ale w książce Johanny Thydell widzę przede wszystkim piękną historię o rodzeństwie.

W swoim życiu najpierw miałam okazję być mamą starszej córki i młodszego syna. Było to doświadczenie miłe, choć z gatunku klasycznie poprawnych. Opiekuńcza siostra i w miarę współpracujący brat dawali nam względne poczucie rodzicielskiego spokoju. Potem naszą domową rzeczywistość zdominował odwrotny układ: starszy syn i młodsza córka. Wtedy życie naprawdę nabrało kolorów.

Iga jest jak cień Starszego Brata. Uwielbia jego pokój, naśladuje zainteresowania, liczy się z jego zdaniem, a jednocześnie podświadomie czuje, że w tej relacji jest na słabszej pozycji. Cichy i niedostępny brat, skupiony na swojej kartce, nie chce powiedzieć co rysuje. Rzuca zdawkowe odpowiedzi i trudno ocenić czy jest w dobrym czy kiepskim nastroju. Wiadomo tylko, że praca idzie mu jak po maśle i rysuje "to co lubi". Tymczasem Inka ma same kłopoty. Najpierw nie może znaleźć tematu, potem przez nieuwagę potrąca stolik, wreszcie kot przewraca wazon, tak że woda wylewa się na kartkę. Inka próbuje jeszcze ratować sytuację, ale negatywne emocje biorą górę. Starszy Brat przez cały czas nie wychodzi poza swoją strefę komfortu. Jego połowa stołu jest czysta, jego praca nie ucierpiała pod wpływem niszczycielskiej siły żywiołu sączącego się z wazonu. Jest nieczuły i obojętny, a może wręcz przeciwnie? 

Johanna Thydelle wykazała się w "Okropnym rysunku!" znakomitym zmysłem obserwatorskim. Scenka przy kuchennym stole barwnie ilustruje zażyłą relację rodzeństwa, które pomimo wielu różnic lubi ze sobą spędzać czas. Zaś rysunki Emmy Adbåge to dla odmiany ukłon w stronę zwyczajnych domów, gdzie kocia karma poniewiera się po podłodze, dzieci siedzą z podwiniętą nogą, a płyta grzewcza woła o czyszczenie.

"Okropny rysunek" darzę bardzo ciepłym uczuciem, bo to książka, która wymyka się schematom myślenia o relacjach między rodzeństwem. Tym bardziej z żalem zauważyłam liczne redakcyjne wpadki, które nieco popsuły przyjemność z czytania tego krótkiego bądź co bądź tekstu. Większość ma związek z niepoprawnym szykiem zdania, jak choćby: "Inka idzie do łazienki i bierze mamy suszarkę do włosów", ale moje wątpliwość wzbudził też chybiony dobór słownictwo (np."wyrysowuje zygzakiem najpiękniejszy na świecie płatek śniegu"). Być może miał na to wpływa fakt, że przekładem i redakcją zajęły się dwie zakamarkowe tłumaczki, a zabrakło niezależnego oka polonisty.







Koziołki, rury i czarcie ogony

$
0
0

Koziołki, rury i czarcie ogony, Małgorzata Swędrowska, il. Joanna Bartosik, Centrum Turystyki Kulturowej Trakt 2018.
www.szlaklegend.pl

Śmiesznie jest z tą książką, bo niby jest, ale tak jakby jej nie było.  Papierowa wersja leży u mnie i pewnie jeszcze w paru innych miejscach, ale nie można jej kupić. Istnieje wirtualnie na witrynie Poznańskiego Szlaku Legend Dla Dzieci. Bo właściwie nie o książkę tu chodzi, ale o zwiedzanie.

Szlak legend to zwycięski projekt zeszłorocznej edycji Budżetu Obywatelskiego. Celem rojektu była promocja miejsc na mapie Poznania, związanych z miejskimi legendami. Na terenie Starego Miasta wytyczony został szlak, który można przemierzać korzystają z folderu zawierającego mapkę i zadania. Na kolejnych przystankach trasy należy przeczytać lub odsłuchać odpowiednią legendę, a potem rozwiązać zagadkę zamieszczoną w folderze, a odgadnięte hasło wpisać w kratki. Legendy zostały wybrane specjalnie tak, żeby dotyczyły tylko miejsc znajdujących się w obrębie Starówki. Dziesięć legend i dziesięć zagadek do rozwiązania.

Opracowaniem graficznym projektu zajęła się znana rysowniczka Joanna Bartosik. Lekki i dowcipny styl artystki świetnie zrównoważył tradycyjną formę literacką. Szlak prowadzi od opowieści o Lechu, Czechu i Rusie, poprzez historię krzyża z Chwaliszewa i wielkiej powodzi, pochodzenia rogali świętomarcińskich i poznańskich rur, czyli tradycyjnych ciastek w kształcie dachówki. Autorka książki, Małgorzata Swędrowska, przywołuje oczywiście znaną legendę o koziołka, ale również te mniej znane: o królu kruków, czy o diabłach, które chciały zatopić Poznań. Idąc szlakiem zwiedzimy Chwaliszewo, obejrzymy Mury Miejskie, barokową Farę, ratusz i Górę Przemysława. Zwiedzanie zakończymy pod nowoczesną Fontanną Wolności.

Nagrodą za znalezienie odpowiedzi na wszystkie pytania jest odczytanie końcowego hasła. Nagrodą za przejście całej trasy, poznanie fascynującej tradycji Poznania.







Books, Bücher, Libros, Livres // wrzesień 2018

$
0
0




Så mycket kärlek kan inte dö(Tak wiele miłości nie może umrzeć)
Moni Nilsson
Natur & Kultur Allmänlitteratur, 169 s.
wiek odbiorcy: 9+

- Możesz ze mną walczyć - proponuje Lucas.
- Nie - odpowiadam - chcę tylko, żeby mama wyzdrowiała.
- Wszyscy tego chcemy - mówi tata, ruszając ze szpitalnego parkingu.
Jeśli miniemy dziewięć czerwonych samochodów, mama wyzdrowieje. Mimo że dziewięć jest moją ulubioną cyfrą, nie udaje się.
Mama Lei umiera. Lea nie cierpi lekarzy, którzy nie mogą podać jej odpowiedniego leku i nie cierpi węży pod swoim nosem i jeszcze swojego krótkiego oddechu. Nie cierpi też Noah, który przez całe dotychczasowe życie był dla niej taki ważny. Ale już nie jest.
Trafiają się dni z meczami king balla na szkolnym boisku i treningami piłki nożnej.  Pojawiają się marzenia o snurkowaniu w Morzu Południowym. To wszystko kiedy jednocześnie mama robi się co raz bardziej chora.
Z dużą dociekliwością, ciepłem i humorem Moni Nilsson pisze o tym co najtrudniejsze: stracie mamy gdy jest się jeszcze dzieckiem. Książka o życiu i przyjaźni oraz o miłości, która nigdy nie umrze.

Gropen (Baza)
Emma Adbåge
Rabén & Sjögren, 32 s.
wiek odbiorcy: 3+

Dorośli nienawidzą bazy. Uważają, że nie powinniśmy tam przebywać i bawić się w "zanim umrzesz".
- Przynajmniej uderz i bij - mówi Ewa.
"Pewnego razu przewróciłam się i uderzyłam" - opowiadam. Ale to nie było w bazie, tylko kiedy Hannes postanowił zeskoczyć z drabinki i spadł na mnie zamiast na materac.
Ewa nie odpowiada. Robi dzióbek z ust i patrzy w bok.
- Baza nadal jest zła - mruczy.
Baza znajduje się za salą gimnastyczną. Ktoś naniósł w to miejsce mnóstwo gruzu, przez co zrobił się tam okropny bałagan. Idealne miejsce do siedzenia i zabawy. Długo i świetnie można się tam bawić. Wszyscy lubią bazę, z wyjątkiem dorosłych. Oni nienawidzą bazy.

"Baza" to znakomita książka o fantazji i zabawie. O dorosłych i niepoddawaniu się. Jakby to było gdyby dorośli decydowali o wszystkim?




Billy cherche un trésor  (Billy szuka skarbu)
Catharina Valckx
ECOLE DES LOISIRS, 24 s.
wiek odbiorcy: 3+


Nie każdy ma szczęście mieć za przyjaciela dżdżownicę. Billy wie, że zawsze może liczyć na Konstantego. Dzisiaj na przykład Billy znalazł wyjątkowy skrawek papieru. To mapa skarbów jego dziadka! Nic nie da się zrozumieć z tej masy wskazówek... Konstanty wpada jednak na genialny pomysł: a co jeśli mają one coś wspólnego z podziemiami?

Do tej pory w Polsce ukazała się jedna książka o przygodach Billy'ego, "Łapy do góry" (Wydawnictwo Muchomor).













Once Upon a Raindrop: The Story of Water (Była sobie kropla: opowieść o wodzie)
James Carter, il. Nomoco
Caterpillar Books, 32 s.
wiek odbiorcy: 5+


Zanurz się w cudownym świecie wody i poznaj historię H2O. Poetycka, pouczająca treść płynie wprost z kart książki, a wspaniałe ilustracje sprawiają, że opowieść rwie naprzód i tryska życiem.













The Day You Begin (Kiedy zaczynasz)
Jacqueline Woodson, il. Rafael Lopez
Penguin USA, 32 s.
wiek odbiorcy: 5+



Są takie chwile, kiedy wchodzisz gdzieś i nie spotykasz nikogo podobnego do ciebie. Istnieje wiele powodów dla których czujesz się inaczej: może to kwestia twojego wyglądu, sposobu mówienia lub miejsca, z którego pochodzisz, może to sprawa tego, co jesz lub coś jeszcze innego i równie przypadkowego. Nie jest łatwo zrobić pierwszy krok, ale udaje ci się. 
Liryczny tekst Jacqueline Woodson i oszałamiające ilustracje Rafaela Lopeza uświadamiają nam, że wszyscy czasem czujemy się jak odmieńcy. Mimo to odważnie idziemy naprzód. A gdy sięgniemy do naszych historii i zaczniemy się nimi dzielić, inni z radością spotkają się z nami w połowie drogi.








The Assassination of Brangwain Spurge (Zabójstwo Brangwaina Surge'a)
M.T. Anderson, il.Eugene Yelchin
Candlewick, 544 s.


Nerwowy, elficki historyk Brangwain Spurge otrzymuje misję: przetrwać katapultowanie na terytorium goblinów, dostarczyć bezcenny dar pokojowy tajemniczemu mrocznemu lordowi i udać się na przeszpiegi do goblińskiego królestwa, z którego od przeszło stu lat żaden elf nie wrócił żywy. Gospodarz Brangwaina, gobliński archiwista Werfel, z radością oprowadza Brangwaina po okolicy. Powinni zostać najlepszymi przyjaciółmi, ale seria niezwykłych zbiegów okoliczności, błędów i nieporozumień kulturowych rzuca tych dwóch nieudolnych naukowców w środek międzynarodowego kryzysu, który dla nich samych może oznaczać śmierć a dla ich narodów wojnę.
Dowcipny i zjadliwy komentarz społeczny spod ręki zdobywcy National Book Award, M.T. Andersona i laureata Newbery Honor, Eugene'a Yelchina skrzy się wizualnym humorem i ekscytującą akcją, zaś komiczna rozbieżność między warstwą tekstową a ilustracjami potwierdza, że ostatecznym zwycięzcą jest niekoniecznie ten kto wygrał wojnę, ale ten komu dane będzie ją opisać.




* Zamieszczone opisy książek oraz zdjęcia pochodzą z materiałów wydawców. Tłumaczenie: Mała czcionka.



Mitologia. Przygody słowiańskich bogów

$
0
0

Mitologia. Przygody słowiańskich bogów, Melania Kapelusz, il. Ewa Poklewska-Koziełło, Egmont Art 2018.


 Odkąd pamiętam, czytanie mitologii z kilkulatkiem w naturalny sposób zaczynało się u nas od pogawędki religijnej. No bo jak to tak? Bogowie, a w dodatku wielu. A co z Trójcą Świętą? Gdzie Maryja? Coś tu się nie zgadza. I mimo że z czasem wydawało się, że wszystko zostało już obgadane, nowy tytuł zawsze inicjował powrót do tematu i ustalanie wszystkiego od nowa. Nie inaczej stało się ze słowiańskimi bogami.

Najstarsza jeszcze w przedszkolu otrzaskała się z grecką kulturą antyczną, dzięki "Mitom dla dzieci" Grzegorza Kasdepke. Następnie w sukurs przyszedł Rick Riordan z Percym Jacksonem i kolejnymi seriami, z innych mitologicznych światów. Czytanie Parandowskiego w szkole było już tylko uszczegółowieniem zdobytej wcześniej wiedzy. Słowiańszczyzna nie zaglądała do nas zbyt często. W 2016 roku Łukasz Wierzbicki opublikował zbiór pt. "Drzewo. Mity słowiańskie i inne opowieści", który nie zdobył jednak szerokiej popularności wśród czytelników. Mitologia Melanii Kapelusz to pierwsza książka dla najmłodszych, która dotyka tej tematyki.

Książka pojawiła się jako kontynuacja serii, zapoczątkowanej przez autorską książkę Marianny Oklejak "Cuda wianki. Polski folklor dla młodszych dzieci". Mimo że obie publikacje wiąże głównie spójny projekt graficzny i szeroko rozumiany folklor, "Mitologia" Melanii Kapelusz w podobnie lapidarny sposób traktuje słowo, pozostawiając sporą przestrzeń dla wykonanych z rozmachem przez Ewę Poklewską-Koziełło ilustracji. W zbiorze znalazło się zaledwie pięć mitów, skupionych zasadniczo wokół dwóch bohaterów: Welesa i Peruna. Książka stanowi, więc zaledwie wstęp do dalszych czytelniczych poszukiwań. Wstęp o tyle istotny, że budujący świadomość, iż nasi przodkowie, podobnie jak inne cywilizacje, pielęgnowali swój świat duchowy i tworzyli spójny system wierzeń i opowieści, które towarzyszyły im w codziennym życiu.

Czytając "Mitologię" Melanii Kapelusz, przypomniałam sobie swoje osobiste zachwyty, kiedy jako nastolatka szukałam analogii w mitach o stworzeniu świata, pochodzących z różnych kultur. Dzięki takim książkom jak ta i znając na wyrywki biblijny opis stworzenia świata i człowieka, możemy z Sadzonką już teraz pokusić się o pierwsze porównania. Trochę jak w zabawie znajdź dziesięć różnic, choć tu jest ich z pewnością więcej, bo na przykład: na początku była woda i światło, Perun nie mógł stworzyć świata w pojedynkę, Weles zdobył podmorski piasek który posłużył do stwarzania świata, a człowiek powstał w dwóch fazach, najpierw jego ciało a potem dusza.

Wydana z dużą starannością, bogato ilustrowana "Mitologia" stanowi przepustkę nie tylko do świata starożytnych wierzeń, ale również do rozbudowanej przestrzeni wyobrażeń, które odsłania przed czytelnikami ilustratorka. Ewa Poklewska-Koziełło udowadnia, że potrafi działać z rozmachem i nie boi się wyzwań.




Pustka

$
0
0

Pustka, Marianna Sztyma, Centrala 2017.

Po raz pierwszy w życiu świadomie sięgnęłam po książkę terapeutyczną. O efektach kuracji nic nie powiem, chyba jednak pozostaną niemierzalne, natomiast o samej "Pustce" nie sposób nie wspomnieć. Niepozorna okładka kryje w sobie bogatą graficznie treść i dość lakoniczny ale głęboki tekst.

Kiedy odchodzi ukochany zwierzak dziecka, naprawdę trudno znaleźć słowa pocieszenia. Pomijam konieczność przekazania trudnej informacji, że mimo wysiłków naszych i lekarzy, nie udało się uratować życia najlepszego przyjaciela. Pierwszy szok po tej wiadomości może minąć dość szybko. Pozostanie codzienne zmaganie ze wspomnieniami i łzami, które same cisną się pod powieki w najmniej oczekiwanych momentach.

Sięgając po "Pustkę", nie wiedziałam czego się spodziewać. Z pobieżnie przejrzanych internetowych skanów, pojawiło się skojarzenie z opublikowaną dobrych kilka lat temu przez wydawnictwo Filia książką Lemony Snicketa "Laszlo boi się ciemności". W obu przypadkach dziecięcy bohater samotnie konfrontuje się ze spersonifikowanym problemem. Na szczęście podczas lektury "Pustki", charakterystyczne de ja vu ustąpiło dość szybko. Pewnie za sprawą mikrokomiksu, który zaproponowała autorka, a który w znaczący sposób zadecydował o odbiorze całej książki.

Mamy tu zatem rozmowę: ciekawą, zaskakującą, szczerą. Pustka po kocie jest delikatna, ostrożna, ale bezpośrednia. Nie jest samym kotem, jest brakiem kota. Większym, niemruczącym, niedającym się pogłaskać. Potrafi być ogromna w chwilach wzruszenia i smutku, albo całkiem mała, kiedy przychodzi moment pogodzenia się ze stratą.

Bardzo lubię nastrojowe kolaże Marianny Sztymy. Realizm ilustracji skojarzony z symbolicznym ujęciem Pustki wypada niezwykle przekonująco, stwarza poczucie intymnej relacji między tym co prawdziwe a tym co wewnętrzne. Pustka istotnie nie jest czymś, ale bardziej niczym, brakiem na kartce, który przekłada się na brak w sercu bohaterki.

"Pustka" to książką stworzoną z ogromnym wyczuciem. Nie uzurpuje sobie prawa do wydawania sądów, nie szuka rozwiązań, ani nie daje pustych obietnic na poprawę samopoczucia. Pozostawia czytelnika z przesłaniem, że czas leczy rany. Najważniejsza wiadomość pojawia się jednak na końcu. Pustka nie jest jak kot. Ona nigdy nie zniknie.






Kto ty jesteś?

$
0
0

Kto ty jesteś?, Joanna Olech, il. Edgar Bąk, WYtwórnia 2013.

Pamiętam dobrze rok 2013 i Warszawskie Targi Książki na Narodowym. Sympatyczna pani ze stoiska Wytwórni zaprosiła moją 10-letnią wówczas córkę do obejrzenia premierowej wystawy plansz z książki "Kto ty jesteś?". Młoda ruszyła między stojaki, po czym po niedługiej chwili wróciła wyjątkowo czymś poirytowana: "Jak to patriotyzm nie ma koloru?". Rzuciła zdegustowana i nie czekając ani chwili, opuściła stoisko wydawcy.

Reakcja Najstarszej dała mi wtedy sporo do myślenia. Perspektywa patriotyczna w jakiej wychowywaliśmy ją my i katolicka szkoła była cierpiętniczo-martyrologiczna, jak to ujęła w notce okładkowej sama Joanna Olech, jednak nie wykluczała wielu bardzo prospołecznych aktywności, które wychodziły daleko poza ramy sprzątania po psie czy nie niszczenia zieleni. Moja przedsiębiorcza, wrażliwa i otwarta 10-latka była również świadomą swojej historii, dumną Polką.

Patrząc na "Kto ty jesteś?" Joanny Olech i Edgara Bąka z czasem co raz silniej uświadamiam sobie, że jest to książka, która w niepotrzebny sposób konfrontuje patriotyzm pamięci, powiewający flagami i śpiewający "Warszawiankę", ze zwykłym, codziennym dbaniem o siebie, innych i otoczenie. Ta konfrontacja zaczyna się już na pierwszej planszy. Innej niż pozostałe, bo nie spointowanej pojawiającym się na pozostałych stronach refrenem: "jestem patriotką/patriotą". Stanowiącej jakby założenie nie wymagające dowodów. "Patriotyzm nie ma koloru". Założenie skądinąd prowokacyjne, mogące zaskoczyć, zaciekawić, zranić, zastanowić, wywołać uśmiech albo uniesienie brwi, ale nieprawdziwe.  Patriotyzm nie ma JEDNEGO koloru. Ma ich wiele. Dla każdego inny, zależny z oczywistych względów od miejsca zamieszkania, pochodzenia, ale również od tak prozaicznych kwestii jak wiek, tożsamość społeczna czy wykształcenie. Odbieranie patriotyzmowi koloru spłaszcza go i niepotrzebnie buduje granice, które w założeniu "obywatelska" książka, ambitnie nakreślająca nowe, współczesne ramy patriotyzmu, powinna niwelować. Otwierając "Kto ty jesteś?" i oprotestowując wstępną tezę od razu czuję się ustawiona po przeciwnej stronie barykady.

Wbrew założeniom autorów, "Kto ty jesteś?", ze swoim uniwersalistycznym przesłaniem i pięknym minimalistycznym designem nie jest moim zdaniem książką, która stanowi wyczerpującą alternatywę dla myślenia o patriotyzmie, zaproponowanego 118 lat temu w "Katechizmie polskiego dziecka" przez Władysława Bełzę. Wyeliminowanie kwestii narodowych, zwłaszcza dziś, w świecie zdominowanym przez problem uchodźstwa, krwawiącym ranami opuszczonych ojczyzn, przypomina zamknięcie oczu przez małe dziecko, chcące bawić się w chowanego. Zredukowanie patriotyzmu do kwestii życia codziennego to ślepy zaułek. Jeżeli słowo ojczyzna nie będzie wywoływać w dzieciach żadnych skojarzeń, jak uda im się zrozumieć skomplikowane uczucia jakie towarzyszą problemom ludzi z obszarów ogarniętych konfliktami. Gdzie podziać tęsknotę ukraińskich dzieci, które w polskich podstawówkach próbują znaleźć akceptację? Jak dla odmiany pokazać polskim dzieciom drogę wsparcia dla przybywających z różnych stron świata nowych kolegów i koleżanek, jeśli patriotyzm ograniczymy do kasowania biletu i chodzenia na wybory?

Wydaje się, że autorzy "Kto ty jesteś?" nie do końca umieją  lub chcą zdefiniować swojego odbiorcę.  Z jednej strony stawiają na uniwersalność, jakby mieli zamiar stworzyć książkę dla szerokiego grona odbiorców, nie tylko dla polskich dzieci, z drugiej  niespodziewanie nawiązują do narodowych aspektów - języka polskiego i polskiego hymnu. Mimo to ani razu nie pada słowo Polska. Tak jakby tylko polskość w obszarze języka i kultury otrzymała specjalny glejt.

Nie niszczę książek. Jestem patriotką. Ale na potrzeby własne i moich lubiących "cierpiętniczo-martyrologiczne" klimaty dzieci, chętnie pozbawiłabym ją jednej strony. Tylko jednej.













#instant / Jeleń

$
0
0


"Gdy jak zwykle podjechał pod blok, w którym czekało na niego mieszkanko, okazało się, że nie ma gdzie stanąć. Jego miejsce zostało zajęte przez samochód Pana Muflona, a żadne inne nie było wolne. Próbował raz i drugi. Z tej strony i z tamtej strony. Bez skutku".


 Podobno mieszkam w najgorzej skomunikowanej dzielnicy Warszawy, pozbawionej też z założenia miejsc do parkowania. Światły pomysł urbanistów, że każdy ma swoje miejsce postojowe i to wystarczy, ewidentnie nie wypalił. Z konieczności uskuteczniamy więc komunikację per pedes. Pół godziny piechotą w jedną stronę na zajęcia dodatkowe? Proszę bardzo. Autobus nie dojeżdża, samochodu nie zaparkujesz, bo nie ma gdzie. 45-minutowy dojazd dwoma autobusami, do szkoły oddalonej w prostej linii o niecałe 5 kilometrów od domu? Czemu nie. Przy ładnej pogodzie lepiej wziąć hulajnogę. Zimą skuter śnieżny? Można pomyśleć. W weekend robi się jeszcze ciekawiej, bo część linii komunikacji miejskiej zawiesza kursowanie. Chcesz puścić dziecko z wizytą do kolegi z sąsiedniej dzielnicy? Pora wsiąść za kółko. Samo nie dojedzie. Mieszkam w stolicy od urodzenia i przyznam, że temat komunikacji jeszcze nigdy nie był dla mnie tak palący. To że w ogóle istnieje, wraca jak bumerang, objawia się w regularnym przeglądaniu stron internetowych lokalnego transportu i wieczornych Polaków rozmowach, uważam za kompletną klapę. Jesteśmy jeleniami, że tu mieszkamy? Na to wygląda.

Roksana Jędrzejewska-Wróbel chwyta za temat dnia miejskich dzieciaków. Pomijając korporacyjno-behawioralne uwikłania, czuję że główny bohater to przede wszystkim ziomal zza rogu, pochłonięty wraz z porożem przez wielkomiejską dżunglę i jej skomplikowane zależności. Budzi litość, ale daje nadzieję. Jego nagłe oswobodzenie z codziennych zależności jest oczywistą utopią, ale niezwykle oczyszczającą. Jeleń jest jak Ferdynand Wspaniały współczesnych czasów. Zrzuca garnitur, opuszcza kanapę i wraca do natury. Czego wszystkim i sobie serdecznie życzę.

Jeleń, Roksana Jędrzejewska-Wróbel, il. Grażyna Rigall, Bajka 2018.

Books, Bücher, Libros, Livres // październik 2018

$
0
0


 Październikowe zestawienie premier z zagranicy obfituje w tematy związane z odkrywaniem nowych miejsc, pokonywaniem własnych słabości oraz zmaganiem się z tym co nieuniknione. Księżyc, Mount Everest, wojna, ucieczka, wewnętrzny smutek. Listopadowa nostalgia sprzyja trudnym lekturom i refleksyjnym tematom. Pozwólcie się czytelniczo zainspirować!

 Poppy Field (Pole maków)
Michael Morpurgo, il. Michael Foreman
Scholastic, 80 s. 
wiek odbiorcy: 7+ 



Młody Martens z Flandrii zna historię swojej rodziny, ponieważ jest dla niego tak samo ważna jak wyblakły wiersz wiszący w ich domu. Biedna dziewczyna pocieszająca płaczącego żołnierza, nieoczekiwane spotkanie nieznajomych, tragiczna śmierć ojca, wiele lat po podpisaniu traktatów pokojowych, wszystkie te epizody układają się w historię rodziny Martensów. Wojna ukształtowała ich w wyjątkowy sposób. Stała się ich historią, podobnie jak dla wielu narodów świata.


Michael Morpurgo i Michael Foreman we współpracy z Królewskim Legionem Brytyjskim wyjaśniają znaczenie maków w kontekście Dnia Pamięci, obchodzonego 11 listopada w Wielkiej Brytanii.






Gina from Siberia (Dżina z Syberii)
Jane Bernstein, Charlotte Glynn, il. Anya Desnitskaya
Animal Media Group LLC, 56 s.
wiek odbiorcy: 5+


 Porywająca, autentyczna historia Dżiny, szorstkowłosej terierki, której rodzina, po zakończeniu Zimnej Wojny decyduje się na ucieczkę z Syberii do USA. Długa podróż autobusem, pociągiem, samochodem, samolotem i minivanem doprowadza Dżinę do jej nowego domu, oddalonego kilka tysięcy mil od Syberii. Terierka nie jest szczęśliwa w nowym miejscu i nie zamierza tego ukrywać. Dopiero pomoc Wiktora, dużego boksera, rozmowy o przyjaciołach i domu na Syberii, powoli uczą ją akceptacji dla nowego miejsca i leczą emocjonalne rany. Dżina zaczyna wierzyć, że być może jej nowy dom nie jest wcale taki zły.




 
źródło: instagram @anyadesnitskaya



Earthrise: Apollo 8 and the Photo That Changed the World (Wschód Ziemi: Apollo 8 i zdjęcie, które zmieniło świat)
James Goldstone, il. Christy Lundy
Owlkids, 32 s.
wiek odbiorcy: 4+


Rok 1968 był niespokojnym rokiem: wiele narodów pozostawało w stanie wojny. Ludzie maszerowali w intencji pokoju, sprawiedliwości i wolności. W tym samym czasie, załoga Apollo 8 miała dotrzeć dalej niż ktokolwiek wcześniej - na Księżyc.

Podczas badania powierzchni Księżyca, astronauci obecni na pokładzie Apollo 8 podnieśli wzrok akurat w momencie gdy sylwetka Ziemi wychyliła się z ciemności kosmosu. Zobaczyli całą planetę - pozbawioną państw i granic. Wykonana przez nich fotografia "Wschód Ziemi", wywołała głęboką reakcję, pobudzając działalność ruchów ekologicznych i zmieniając sposób patrzenia na naszą pojedynczą, delikatną planetę oraz dając nadzieję w czasach wszechobecnego niepokoju.

Ta ważna i aktualna książka obrazkowa została opublikowana w związku z 50. rocznicą misji Apollo 8. Przedstawia historię zarówno z perspektywy astronautów, jak i tych co zostali na Ziemi. Tekst zawiera transkrypcję dialogów, przywołujących historyczny moment wykonania zdjęcia Ziemi z kosmosu.







Ode to an Onion: Pablo Neruda and His Muse (Oda do cebuli. Pablo Neruda i jego muza)
Alexandria Giardino, il. Felicita Sala
Cameron, 40 s.
wiek odbiorcy: 5+



Poetycka, pięknie ilustrowana książka obrazkowa, inspirowana "Odą do cebuli" chilijskiego poety Pablo Nerudy (1904-1973). Pablo umawia się na randkę ze swoją przyjaciółką Matilde, podczas której dziewczyna pokazuje mu swój ogród. Słaby nastrój poety sprawia, że tam gdzie ona widzi miłość i nadzieję, on dostrzega konflikt i smutek. Książka jest nie tyle biografią Nerudy i jego muzy, Matilde Urrutii (1912-1985), co prostą odą do warzyw, pokornych i wyrazistych, posępnych i radosnych, pełnych smutku i szczęścia - podobnie jak życie.









Everest (Everest)
Sangma Francis, il. Lisk Feng
Flying Eye Books, 80 s.


Najwyższe miejsce na Ziemi, nazywane przez wielu dachem świata, bywa ostatecznym wyzwanie dla poszukiwaczy przygód. Witamy na Mount Everest. Mount Everest jest bez wątpienia najbardziej znaną górą na Ziemi. Setki ludzi co roku wdrapują się na jego szczyt, idąc śladami Edmunda Hillary'ego i Tenzinga Norgaya. Ale w tej górze tkwi znacznie więcej niż tylko ludzie, którzy się na nią wspinają. Wyrusz w drogę do jej prastarych początków i poznaj kwiaty i rośliny, które porastają jej zbocza, a następnie bogatą historię samej Sagarmathy, boginii nieba.













 
* Zamieszczone opisy książek oraz zdjęcia pochodzą z materiałów wydawców. Tłumaczenie: Mała czcionka.

Czekając na jednorożce

$
0
0

 Czekając na jednorożce, Beth Hautala, tł. Zuzanna Byczek, Wydawnictwo Linia 2018 /Seria Biała Plama/.

"Powiedziałam sobie, że jeśli zobaczę jednorożca, będę trzymać oczy szeroko, szeroko otwarte, pozwolę, by ten widok wniknął we mnie, by roztrzaskał moje serce, o ile coś jeszcze z niego zostało prócz rozbitych kawałków. I wypowiem życzenie".

Churchill. Niewielkie miasto w Kanadzie nad zatoką Hudson, nazywane "stolicą niedźwiedzia polarnego". Miejsce oddalone od cywilizacji, słabo zaludnione i skazane na niskie temperatury, praktycznie przez okrągły rok. To tutaj pogrążona w żałobie po śmierci mamy, przyjeżdża z ojcem polarnikiem, 12-letnia Talia. Pełna wewnętrznego buntu, bólu i niezrozumienia musi zamieszkać w nieznanym miejscu, pod opieką obcej kobiety, podczas gdy jej ojciec na kilka tygodni zniknie z ekipą badawczą w niebezpiecznych, podbiegunowych rejonach.

Na lekturze "Czekając na jednorożce" zeszło mi kilka długich tygodni. Smakowałam ją małymi dawkami. Rozbijałam się między zachwytem a wyczerpaniem, niecierpliwością  a znużeniem. Fakt, że jej czytanie zbiegło się w czasie z kilkoma trudnymi momentami w moim życiu, tylko wzmógł emocjonalne napięcie, które autorka pięknie wplotła w tę historię o wewnętrznym dojrzewaniu i poszukiwaniu siły by iść dalej. To nie akcja stanowi bowiem spiritus movens tej historii, ale monolog wewnętrzny bohaterki, poprzerastany spotkaniami z z ludźmi, głęboką introspekcją i obserwacją świata, który powoli staje się jej światem. Wskakując w tę historię na szybko, ryzykujemy rozbicie o ścianę poetyckich metafor i fascynujących opisów stanów emocjonalnych i arktycznych pejzaży. Smutek, który przesiąka przez nią musi do czytelnika dotrzeć w całej swej pełni, żeby książka Beth Hautala zaczęła rezonować, tak jak zaplanowała to autorka.

W Churchill dla Talii wszystko się kończy a jednocześnie wszystko się zaczyna. Urwana bez pożegnania bliska relacja z mamą przechodzi trudny etap żałoby, by w efekcie zaowocować nową nadzieją, piękną przyjaźnią i niezwykle potrzebnym pojednaniem z ojcem. Tytułowe jednorożce, morskie narwale posiadające zdaniem bohaterki moc spełniania życzeń, w wyobraźni dziewczyny urastają do rangi antidotum na wszystkie niespełnione nadzieje. Na szczęście autorka dobitnie pokazuje, że tylko dzielenie się swoimi troskami i marzeniami z innymi może przynieść upragniony spokój i pocieszenie.



Viewing all 509 articles
Browse latest View live