Quantcast
Channel: Mała czcionka / recenzje książek dla dzieci
Viewing all 509 articles
Browse latest View live

Bjorn. Sześć opowieści z lasu

$
0
0


Bjorn. Sześć opowieści z lasu, Delphine Perret, tł. Paweł Łapiński, WYtwórnia 2018.

Delphine Perret podejmuje ryzyko i tworzy kolejną w dziejach literatury dla dzieci książkę o niedźwiedziu.  Jak się okazuje, nie jest to pomysł skazany na porażkę. Skromny, małomówny i przyjacielski Bjorn dołącza do licznego grona misiów, z którymi łatwo się zaprzyjaźnić. Nie wypada przy tym gorzej niż Puchatek, Paddington i Uszatek, a brak czerwonego kaftanika, kapelusza czy kraciastej piżamki tylko dodaje mu autentyczności. Niedźwiedź pełną gębą.

Na sukces Bjorna składa się w równym stopniu prosta i mądra historia, co oszczędna szata graficzna, bazująca na przyciągającym uwagę miętowym papierze i prostych rysunkach stworzonych czarnym cienkopisem. Oczekiwany balans książki obrazkowej zostaje zatem zachowany. "Sześć opowieści z lasu" nie stanowi na pewno mięsistej fabuły, która pozostaje z czytelnikiem na lata, ale działa jak łyk gorącej herbaty w chłodny dzień. To taka literatura, z którą po prostu chce się spędzać czas. Pochwała życia, dowartościowanie przyjaźni i docenienie małych przyjemności mają w tej książce nadrzędną wartość, dzięki czemu autorka bez żalu rezygnuje z namolnego dydaktyzmu i zbędnego filozofowania. Ma być miło, przyjaźnie i autentycznie. Taki jest Bjorn i taka też jest książka. Jeśli damy się ponieść niespiesznej narracji, odkryjemy w pełni jej urok.

Mam duży szacunek do książek nieprzegadanych, które lekkością języka tworzą mylne wrażenie, że ich napisanie było dla autora tak proste, jak zjedzenie przysłowiowej bułki z masłem. Właśnie tak jest w przypadku "Bjorna". Krótkie zdania pozwalają lepiej docenić subtelność ilustracji. W tym wypadku ich brzmienie jest jeszcze bardziej istotne niż w przypadku dłuższej fabuły. "Bjorn" niestety miejscami zawiódł moje ucho i przy głośnej lekturze kilkakrotnie musiałam poprawiać fragmenty tłumaczenia, których nieskładność być może umknęłaby mi podczas samodzielnego czytania bardziej rozbudowanego tekstu. Żałuję, bo jest to mój jedyny zarzut do książki, który kładzie jednak lekki cień na wrażeniach z pierwszego spotkania z twórczością Delphine Perret.

Same rysunki zwracają uwagę ciekawym kontrastem bardzo zwierzęcych, nie zantropomorfizowanych bohaterów i różnych atrybutów z ludzkiego uniwersum. W lesie pojawia się kanapa, która stanowi clou jednego z opowiadań, niemniej istotne okulary, ale też budzik, książka i cała masa sprzętów skradzionych z namiotu biwakowiczów. Fabuła traktuje je jednak marginalnie, bardziej jak rekwizyty teatralne, które służą do opowiedzenia historii, ale nie stanowią jej sedna. "Bjorn" to książka, która na pytanie: mieć czy być, zdecydowanym głosem odpowiada: BYĆ!







Ze zwierzyną pod pierzyną

$
0
0

Ze zwierzyną pod pierzyną, Nadia Budde, tł. Łukasz Żebrowski, Hokus Pokus 2018.

Wyświechtane stwierdzenie, że piękno tkwi w prostocie, w przypadku Nadii Budde jest nie do przecenienia. Nakładem wydawnictwa Hokus-Pokus ukazał się już drugi na polskim rynku tytuł tej niemieckiej pisarki i ilustratorki, od prawie 20 lat wydającej autorskie książki obrazkowe dla odbiorców w każdym wieku.

"Ze zwierzyną pod pierzyną" w dowcipny i niebanalny sposób buduje dramaturgię wokół tematu zasypiania i powszechnie znanej metody liczenia baranów. Absurd goni absurd, jest śmiesznie, krótko i na temat. Kto by pomyślał, że za pomocą rytmicznej, niedługiej wyliczanki można zbudować historię trzymającą w napięciu, a przy okazji wykazać się zręcznością, która mistrzostwem dorównuje słynnym językowym łamańcom Dr. Seussa.

Główny bohater, ubrany w pasiastą piżamę, łysawy młodzieniec, zawzięcie liczy barany, ale mimo to nie może zasnąć. Ma na szczęście pomysłowego doradcę. Pluszowy miś znajduje mnóstwo zwierząt, z którymi o wiele owocniej można spędzić czas. „Możesz u trzmiela udać szulera”, radzi. Albo „w ropuch kwintecie zagrać na flecie”, dodaje. Wyobraźnia misia nie zna granic, jednak chłopak pozostaje obojętny na wszystkie propozycje, z wyjątkiem jednej. W finale książki słodko zasypia, tuląc w objęciach puszczającego oko do czytelników, przebiegłego pluszaka.

Za polski przekład odpowiada Łukasz Żebrowski, tłumacz m.in. czterech tomów serii "Julek i Julka" oraz książek autorstwa Wolfa Erlbrucha. Mimo obiektywnych trudności związanych z koniecznością dopasowania polskiego tekstu do scenek przedstawionych na rysunkach wyliczanka zachowuje swój absurdalny klimat i charakterystyczny rytm. Żebrowski nie boi się stosować parafrazy. Miejscami oddala się od oryginału na tyle, że zaczyna opowiadać własną historię. Jest w tym jednak bardzo autentyczny i w sferze wyobraźni niezwykle płodny. Niemiecki tekst Ze zwierzyną pod pierzyną bazuje na łamańcach językowych, które, zwłaszcza przy głośnym czytaniu, stanowią nie lada wyzwanie. Polskie tłumaczenie jest dla czytelnika mniej wymagające, co można uznać za stratę, ale jednocześnie, o wiele bardziej zróżnicowane z punktu widzenia konstrukcji gramatycznej, a przez to na swój sposób bogatsze.

Polscy czytelnicy po raz kolejny za sprawą Nadii Budde otrzymują książkę dla całej rodziny. Zwracającą uwagę najmłodszych wyraźnym konturem i kontrastowymi kolorami, hipnotyzującą nieco starszych doskonałym rymem i rytmem oraz zaskakującą dorosłych absurdalnym, nieinfantylnym tekstem. Dość powiedzieć, że ani tekst, ani ilustracje nie kojarzą się z typową książką dla dzieci. Ich styl daleko wyprzedza wyobrażenia większości rodziców o idealnej książce dla dzieci. Przy bliższym poznaniu pozytywnie zaskakuje ze zdwojoną siłą.

tekst został opublikowany w 33 numerze czasopisma Ryms.



Dziki robot

$
0
0


Dziki robot, Peter Brown, tł. Marta Bręgiel-Pant, Wydawnictwo Entliczek 2018.

Nigdy nie czytam przedmów, ale lubię posłowia. Zwłaszcza w zagranicznych książkach, autorzy obficie dziękują całemu zapleczu redakcyjnemu i zwierzają się ze swoich radości i bolączek. Zwykle jest to miłe doświadczenie, pozwalające spojrzeć na książkę z innej perspektywy. Po przeczytaniu krótkiego tekstu zamieszczonego przez Petera Browna, zrobiło mi się jednak zwyczajnie smutno. Pierwsza powieść dla dzieci, dwa i pół roku pracy i mnóstwo poświęcenia. Czy było warto?

Peter Brown zapracował na swoją popularność, tworząc ilustracje oraz wydając własne, cieszące się dużym uznaniem książki obrazkowe. W Polsce ukazały się jak dotąd dwa picturebooki artysty: "Dzieci to koszmarne zwierzątka domowe" oraz "Pan tygrys dziczeje". Oba nakładem wydawnictwa Nasza Księgarnia. Laureat Caldecott Honor i kilkukrotny zdobywca podium w rankingu bestsellerów New York Timesa, już od dawna kusił mnie okładką "Dzikiego robota" w wersji anglojęzycznej. Trzeba powiedzieć, że zaproponowane przez Brauna zderzenie świata dzikiej natury i nowoczesnej technologii silnie podziałało na moją wyobraźnię. Polskie wydanie wznieciło żądze skumulowane przez długie oczekiwanie i nastąpił wybuch. Jednak zamiast efektownej detonacji rozległ się wystrzał z kapiszona.

Przede wszystkim autor zgubił gdzieś adresata swojej powieści. Bardzo prosty język i nieskomplikowana, miejscami nużąca fabuła kontrastuje z objętością książki (prawie trzysta stron zapisanych standardowym drukiem) i sporym nagromadzeniem, często brutalnych, scen przemocy. Opowieść o robocie, którego statek rozbija się u wybrzeży dzikiej wyspy, mogłaby być znakomitym picturebookiem dla młodszych dzieci albo trzymającą w napięciu historią dla starszych, tymczasem nie jest ani jednym, ani drugim. Podczas czytania nie opuszczało mnie wrażenie, że Brown na bieżąco wymyśla okoliczności, w których stawia bohaterkę, a tym samym tworzy powieść bez planu, której ciężar w dużej mierze utrzymują wątki zgoła epizodyczne.

Cały potencjał powieści skumulował się w nośnym i aktualnym temacie akceptacji inności. Pojawienie się Roz na wyspie, wzbudza w mieszkańcach skrajne reakcje, a dla samej bohaterki staje się okazją nie tylko do poznania innych, ale również odkrywania własnych cech i swego niedostosowania. Niestety zarówno zwierzęta jak i sama Roz są za bardzo ludzcy, zarówno w swoim sposobie bycia jak i myślenia, by uzasadnić swoją powierzchowność. Brown w dość chaotyczny sposób mierzy się na przykład z kwestią tego co robotka wie, korzystając z zasobów swego wewnętrznego komputera, a czego dowiaduje się w trakcie pobytu na wyspie. Odkłada też na bok kwestię zwierzęcych instynktów.

"Dzikiego robota" broni świetny przekład Marty Bręgiel-Pant. Barwny język tłumaczki wielokrotnie umilał mi dłużącą się lekturę, podobnie zresztą jak czarno-białe, nieco klassenowe w stylistyce ilustracje autora. Książka, która zapowiadała się na świetną przygodówkę, ląduje na półce obok współczesnych bajek, dzieląc los "Małego Księcia", czy "Paksa" Sary Pennypacker. O ile jednak one stanowią adekwatną lekturą dla swojego odbiorcy, o tyle "Dziki robot" pozostaje książką de facto dla nikogo.




Books, Bücher, Libros, Livres // listopad 2018

$
0
0



W stajence stał wół, osioł, barany, a w listopadowym zestawieniu premier z zagranicy mamy słonia, wiewiórkę, mrówki i owoce morza (sic!). Wszystkiemu zaś dowodzi wiecznie młoda Mary Poppins. Zobaczcie czym listopad zaskoczył czytelników na całym świecie i inspirujcie się do świątecznego czytania!


Edmond et ses amis, l'esprit de la forêt (Edzio i przyjaciele. Duch lasu)
Astrid Desbordes, il. Marc Boutavant
Nathan, 32 s.
wiek odbiorcy: 3+


Kot Jacek  buduje swój nowy dom na polanie: "to techno-klocek!". Pod budowę domu Jacek ściął starą wierzbę: "Nigdy więcej śmieci! Bądźmy nowocześni!". "To wbrew duchowi lasu!" - twierdzi sowa Jerzy. Pogoda sprzyja przyjaciołom Jacka. Dzięki ich pomocy zrozumie, że słuchanie natury i lasu jest o wiele bardziej nowoczesne. Piękna opowieść o przyrodzie i szacunku dla środowiska, dla dzieci od lat trzech. 









An Anty-War Story (Mrówcza antywojna)
Tony Ross
Andersen Press, 32 s.
wiek odbiorcy: 5+ 



Douglas, jedyna mrówka posiadająca własne imię,  przychodzi na świat w cudownym mrowisku i marzy, by pewnego dnia dołączyć do oddziału zdobywającego jedzenie. Przełożeni mają jednak wobec niego inne plany. Douglas ma być żołnierzem. Dowiaduje się, że jego praca ma polegać na paradowaniu, machaniu flagami i noszeniu munduru, ale Douglas wkrótce odkryje, że na wojnie nie ma chwały. Proste spojrzenie na I wojnę światową z perspektywy mistrza-gawędziarza Tony'ego Rossa.












The Ice Monster (Lodowy potwór)
David Walliams, il. Tony Ross
HarperCollins Children's Books, 448 s.


LODOWY POTWÓR ZNALEZIONY W ARKTYCE! Kiedy Elsie, sierota żyjąca na ulicach wiktoriańskiego Londynu, słyszy o tajemniczym Lodowym Potworze - wełniastym mamucie znalezionym na biegunie północnym - jest zdeterminowana, by dowiedzieć się więcej ... Przypadkowe spotkanie sprawia, że Elsie staje twarzą w twarz ze stworem i rozpoczyna przygodę życia - z Londynu do serca Arktyki! W największej jak dotychczas i najbardziej imponującej historii Davida Walliamsa, bohaterowie przyjmują różne kształty i rozmiary!










The Elephant (Słoń)
Jenni Desmond 
 Enchanted Lion Books, 48 s.
wiek odbiorcy: 4+



W trzeciej z serii książek nonfiction autorstwa Jenni Desmond o dużych zagrożonych zwierzętach, dołączamy do chłopca, który tym razem wprowadza nas w tajniki życia słonia.
Słonie zamieszkują tereny od Afryki do Azji. Poruszają się lekko pomimo dużej wagi, ponieważ zawsze chodzą na palcach. Mają doskonały słuch, dzięki czemu potrafią usłyszeć głosy innych słoni z odległości sześciu mil. Podobnie jak ludzie, którzy dzielą się na prawo- oraz leworęcznych, słonie mogą być prawo- lub lewokłowe! Laureatka nagrody New York Times Best Illustrated za książkę "Niedźwiedź polarny", Jenni Desmond, tworzy precyzyjne, uderzająco szczegółowe i pięknie wykonane ilustracje z zastosowaniem kolażu, farb i kredek.








Ocean
Hélène Druvert, Emmanuelle Grundmann 
Thames and Hudson Ltd, 40 s.



Ta wspaniała, wielkoformatowa książka wypełniona jest sprytnymi wycięciami odkrywającymi przed czytelnikami tajemnice oceanu, od linii brzegowej do niezmierzonych głębin. Pełna faktów podróż została zilustrowana przez Hélène Druvert, uznaną twórczynię takich książek jak: "Anatomia" (polskie wydanie), "Paris Up, Up and Away", "Mary Poppins Up, Up and Away",  and "New York Melody".

www.soupedelespace.fr

Mary Poppins 
P. L. Travers, il. Laurent Child
HarperCollins Children's Books, 192 s.
wiek odbiorcy: 4+



Kiedy Mary Poppins przybywa do ich domu za przyczyną wschodniego wiatru i ślizga się w górę po balustradzie schodów, życie Janeczki i Michasia Banksów magicznie wywraca się do góry nogami. Kto  lepiej mógłby wyobrazić sobie ten ujmujący dziecięcy klasyk niż najbardziej rozpoznawalna i lubiana współczesna artystka-ilustratorka? Lauren Child wprowadza magię Mary Poppins w serca i wyobraźnię nowych i starych fanów. Od pierwszego wydania w 1964 roku, Mary zachwyca czytelników zarówno za pośrednictwem książek, jak i filmów. To oszałamiające, luksusowe wydanie zostało opublikowane przed premierą długo oczekiwanego filmu Disneya, "Mary Poppins wraca".






* Zamieszczone opisy książek oraz zdjęcia pochodzą z materiałów wydawców. Tłumaczenie: Mała czcionka.

Książka Roku 2018

$
0
0



Znamy już laureatów tegorocznej edycji Konkursu Książka Roku 2018 Polskiej Sekcji IBBY. Gratulacje!












Krzysztof Gawronkiewicz za książkę Beneficio ze scenariuszem Michała Kalickiego – Timof i cisi wspólnicy
Robert Czajka za ilustracje i projekt graficzny książki Wszystko widzę jako sztukę– Wytwórnia


Jan Bajtlik za autorską książkę Nić Ariadny– Dwie Siostry
Emilia Dziubak za ilustracje do książki Horror– Gereon
Edgar Bąk za ilustracje i projekt graficzny do książki Egaliterra– Wytwórnia




Michał Rusinek Jaki znak twój? Wierszyki na dalsze 100 lat niepodległości  – Znak Emotikon
Joanna JagiełłoJak ziarnka piasku– Nasza Księgarnia


Cezary HarasimowiczMirabelka– Zielona Sowa
Dorota SuwalskaTabletki na dorosłość– Adamada
Marcin SzczygielskiLeo i czerwony automat– Instytut Wydawniczy Latarnik im. Zygmunta Kałużyńskiego



#instant / Leo i czerwony automat

$
0
0


"Nie będzie - kręci głową i nagle łapie moją dłoń, zaciska na niej palce. - Nie będzie dobrze, bo to jest jak zaraza. Jak zaraza! Roznosi się w powietrzu, przechodzi z człowieka na człowieka. Jest bardziej zaraźliwa niż jakakolwiek inna choroba.
- Ale co? - próbuję zabrać rękę, ale trzyma ją mocno. Nie sądziłem, że ma tyle siły!
- Nienawiść - mówi cicho pani Adela, a ma przy tym tak przerażającą minę, że sprawia wręcz komiczne wrażenie".


 W czasach w których wyrażanie swojej opinii stało się niepostrzeżenie podstawowym prawem człowieka, mowa nienawiści słowem kluczem na określenie bycia tą opinią urażonym, a hejt i nienawiść zostały uznane za dominujące postawy w życiu społecznym, lektura "Leo i czerwony automat" sprawiła, że zrobiło mi się zwyczajnie niedobrze. Motyw zła jako dominanta utworu dla młodszej młodzieży to w sumie rzecz dość rzadka. Zwłaszcza jeśli jest to rodzaj dystopii tak silnie zakorzeniony w stereotypach współczesnej Polski: puszczających oko, nadeptujących na piętę, dających prztyczka w nos. Ośmielę się zaryzykować, że sam autor przestraszył się siły rażenia swojej fabuły. W drugiej części nieco odpuścił, wprowadził postacie fantastyczne, co lekko zachwiało dynamiką i spójnością utworu. Wprawdzie otworzyło wentyl bezpieczeństwa, ale nie zmieniło nic w ostatecznym status quo bardzo ostrej, emocjonalnej krytyki człowieczeństwa w jej najbardziej pierwotnych cechach.

Przypadek zrządził, że książkę kończyłam czytać w poczekalni przychodni, w towarzystwie starszych, dość schorowanych osób. Był to 26 listopada, czyli dzień ogłoszenia stanu wojennego na Ukrainie. Dwie panie obok mnie gawędzą sobie niezobowiązująco, aż w końcu rozmowa schodzi na temat rosyjskiej agresji u wybrzeży Krymu. Atmosfera nagle gęstnieje i jedna z kobiet bez żenady zaczyna złorzeczyć Ukraińcom, wspominając rzeź wołyńską. Podniesiony głos niesie się po pustych ścianach. Nie życz drugiemu co Tobie nie miłe, ciśnie mi się na usta i ze wstydem myślę, o wszystkich ukraińskich kobietach, które z mopami, wózkami pełnymi detergentów i zmęczonymi twarzami przemykają właśnie cicho po przepełnionych korytarzach tego budynku. Patrzę na książkę na moich kolanach i czuję obezwładniający lęk, że czerwona maszyna naprawdę już powstaje. Że może nie mam racji.

Leo i czerwony automat, Marcin Szczygielski, il. Dorota Wojciechowska-Danek, Instytut Wydawniczy Latarnik 2018.

Zaczytanych Świąt

$
0
0



Wszystkim czytelnikom Małej czcionki: miłośnikom książek dziecięcych i młodzieżowych, przyjaciołom, twórcom, popularyzatorom i wydawcom najlepsze życzenia zaczytanych świąt Bożego Narodzenia i wielu książkowych odkryć w nadchodzącym roku.

Zosia Gwardyś

Kropka z Błędem

$
0
0

Kropka z Błędem, Anna Taraska, il. Daria Solak, Wydawnictwo Dwie Siostry 2018.

Jak by to było gdyby zeszyt w trzy linie był domem ożywionych literek i znaków przestankowych? A gdyby mała kropka była w rzeczywistości uroczą dziewczynką? A błąd na stronie jej ukochanym zwierzakiem? Wpadłam w świat stworzony przez Annę Taraskę równie sprawnie jak lata temu w rzeczywistość "Plastusiowego pamiętnika" Marii Kownackiej, czy całkiem niedawno w poetycką "Wędrówkę pędzla i ołówka" Marii Terlikowskiej. I choć retro atmosfera gra tu niebagatelną rolę, zgrabnie miesza się z linearną narracją gry komputerowej. Brzmi ambitnie? Tak właśnie jest.

Kiedy ukochany Błąd znika z domu, Kropka wyrusza na wyprawę poszukiwawczą. Pierwszy raz w życiu zostawia rodziców i opuszcza swój zeszyt. Wyprawa Kropki okazuje się pretekstem do opowiedzenia o mieszkańcach liniatury i zasad jakie rządzą pisownią i interpunkcją. Na szczęście lekkość narracji sprawia, że edukacja nie bierze góry nad przygodą. W efekcie spora dawka wiedzy przemycona zostaje w charakterystyce bohaterów zupełnie mimochodem, tak że niezorientowany w temacie, przedszkolny czytelnik nie poczuje się skonfundowany. Cudzysłów, pani Cudzysłowowa, pan Iks oraz liczni bohaterowie drugiego planu tworzą po prostu zgraną, baśniową grupę przyjaciół, która budzi sympatię i daje się polubić.

Za okładką, która imituje domek zrobiony z zeszytu chowa się świat stworzony na modłę naszego, jednak do głębi przesiąknięty szkolno-ortograficzną stylistyką. Urokliwe ale nieprzesłodzone ilustracje naśladują styl dziecięcej kreski i bardzo dobrze korespondują z rytmicznym, prostym językiem opowiadania. Historia opisana przez autorkę ma swój niebagatelny atut w postaci bardzo dobrze wyważonej narracji, spisanej lekkim i utrzymanym w ryzach, szykownym ale nie górnolotnym stylem. To dzięki temu, niemal sto stron książki świetnie czyta się na głos, bez zadyszki, ale i bez cienia nudy.

Bardzo lubię czytać dobre debiuty. Świeżość spojrzenia, pomysły i styl nowego twórcy, który się sprawdził dają mi jeszcze więcej czytelniczej satysfakcji niż kolejne książki znanych, a nawet ulubionych autorów. "Kropka z błędem" sprawiła mi właśnie taką przyjemność, a na dodatek okazała się książką familijną, która wzbudza uśmiech na twarzy u czytelników w każdym wieku. W połączeniu ze świetnym projektem graficznym i ilustracjami Darii Solak ma podwójny walor rzeczywistości wirtualnej, która wciąga i nie chce wypuścić.

Kropkę i Błęda bez zastanowienia dołączam do grona naszych ulubionych literackich bohaterów, a książkę wkładam na półkę z napisem "ponadczasowe". Niewątpliwie taka właśnie jest.








Przegląd nagród książkowych 2018

$
0
0



Pora na wielkie podsumowanie roku książkowego na świecie! Zajrzyjcie do zestawienia nagród zagranicznych i sprawdźcie, jakie tytuły doceniły międzynarodowe gremia jurorskie w 2018 roku.










>>>> A TU przypomnienie zeszłorocznych wyróżnień. <<<<

Plebiscyt książkowy / Lokomotywa 2018

$
0
0


Lokomotywa ruszyła! Plebiscyt blogerów książkowych oficjalnie uznajemy za otwarty! Można już oddawać swoje głosy w ramach 6 kategorii (fabuła, fakt, obraz, komiks, przekład, od a do z). W każdej kategorii nominowaliśmy po 10 tytułów, najlepszych według nas książek minionego roku. Zapraszamy do głosowania za pośrednictwem formularza:
▶️ http://goo.gl/forms/MS0WUir4f09DJd5i2◀️
na facebookowy profil Lokomotywy:
https://www.facebook.com/lokomotywa2018/

oraz do lektury uzasadnień nominacji:






FABUŁA:

„Babcocha”, Justyna Bednarek, il. Daniel de Latour, Poradnia K.

Justyny Bednarek powrót do formy. Dużo skojarzeń literackich z powieściami nurtu chłopskiego, historiami Andrzeja Stasiuka i filmami Kolskiego. Rzecz o czarownicy Babcosze przybywającej do wsi na Podkarpaciu, która pomaga ludziom w prostowaniu życiowych dróg. Feeria pomysłów i pokaz nieszablonowej wyobraźni autorki. Realizm magiczny w wersji dla niedorosłych.

“Drzewo życzeń”, Katherine Applegate, il. Sara Olszewska, tł. Małgorzata Glasenapp, Dwie Siostry.

Nieczęsto zdarza się, żeby narratorem książki było drzewo. A tak jest właśnie w tej wzruszającej, mądrej, pełnej uroku powieści. To książka o oswajaniu inności, o nienawiści, która rośnie i rozprzestrzenia się bardzo szybko, o tym, że taka nienawiść może oplątać pień starego Dębu. To książka, która jest przyczynkiem do rozmów z dzieckiem – także o ekologii, ale tej głębokiej, wskazującej i podkreślającej nasz związek z wszystkimi organizmami, które żyją na ziemi.

„Dziewczynka, która wypiła księżyc”, Kelly Barnhill, tł. Marta Kisiel-Małecka, Wydawnictwo Literackie.

„Dziewczynka, która wypiła księżyc” to magiczna i pełna poezji baśń o lesie, dobrej i złej wiedźmie, poszukiwaniu i walce ze złem. Jest to także jedna z najpiękniejszych opowieści o miłości do dziecka, ogromnej i bezinteresownej. Sporo tutaj czarów i zaklęć, ale najwięcej jest magii słów, smutku, miłości i prawdy. Książkę Kelly Barnhill czyta się jednym tchem, a zakończenie nadchodzi zbyt szybko.

„Felix, Net i Nika oraz Koniec Świata Jaki Znamy”, Rafał Kosik, Powergraph.


To już piętnasty tom cyklu o trójce warszawskich gimnazjalistów, ale można go czytać, nie znając poprzednich części. Tym razem bohaterowie muszązmierzyć się ze skutkami burzy magnetycznej, która powoduje awarię zasilania w skali całej planety, a jest to niestety scenariusz bardziej prawdopodobny, niż chcielibyśmy przypuszczać. Kolejne części tego cyklu (co rzadkie!) trzymają poziom i dzięki temu utrzymują zainteresowanie kolejnych roczników czytelników, którzy do ich czytania dorastają.

„Nigdy, nigdy”, Jurek Zielonka, Poławiacze Pereł.

Wyrazisty i autentyczny portret osoby nastoletniej, w której zraniona duma i poczucie zdrady walczą z potrzebą akceptacji, miłości, bezpieczeństwa. W obliczu dramatycznych zdarzeń bohaterka książki musi porzucić swoje naiwne dziecięce myślenie o świecie i nauczyć się „czytać” ludzi. Lekcja życia Agaty to inspirująca „jazda testowa” dla młodych odbiorców tej powieści.

„Piraci Oceanu Lodowego”, Frida Nilsson, il. Alexander Jansson, tł. Marta Wallin, Zakamarki.

Powieść przenosi czytelnika w miejsca, w których hula wiatr, a mróz odmraża policzki – na zimne wody północy i wysepki, gdzie strach się zapuszczać. To dobrze napisana i skonstruowana powieść przygodowa – są tu odwaga i niebezpieczeństwo, moralne dylematy, trudna i ryzykowna podróż, intrygujące postaci i wydarzenia oraz wiara, że pewne rzeczy trzeba zrobić bez względu na konsekwencje. Plus piękna przyjaźń, która łączy dorosłego i dziecko. Trzyma w napięciu przez 400 stron!

„Pyszna środa”, Iva Procházková, il. Kasia Michałkiewicz-Hansen, tł. Julia Różewicz, Afera.

W 2018 roku ta książka podbiła serce mojej ośmioletniej córki. I wcale mnie to nie dziwi. Jaka jest? Nietuzinkowa, z elementami absurdu, ciepła, zabawna, lekka, choć traktująca o ważnych sprawach. Jakby tego było mało – jest pięknie wydana. Zawartość, ilustracje, cały projekt graficzny – pyszna książka!

„Raz, dwa, trzy, zaśnij ty!”, Dorota Kassjanowicz, il. Gosia Herba, Znak.

W poezji za nadmierną dyscypliną w rymowaniu i turkoczącym rytmem idzie często brak wyobraźni i językowe ubóstwo. W wierszach o spaniu Doroty Kassjanowicz rytm to jest mechanika, ale przywodzi na myśl tykającą wskazówkę zegara. Rym zaś ujawnia wspaniałe poczucie humoru. Sytuacje wierszowe dobrane są pysznie i aż dziw, że w tak niewielu słowach udało się wyczarować oszołomienie, oczarowanie i kpinę. Poezję kochamy za  językowe olśnienia, a tych u Kassjanowicz mnóstwo.

„Szeptane”, Paweł Beręsewicz, Nasza Księgarnia.

Jak łatwo ulegamy reklamom, nie zastanawiając się nawet, kto jest ich nadawcą i czy naprawdę wierzy w prawdziwość swojego przekazu! „Szeptane” to fascynująca refleksja nad współczesnym marketingiem, w której autor przedstawia różne punkty widzenia i ukazuje dylematy, z którymi mierzą się internetowi „szeptacze”. Bez moralizowania i bez prostych odpowiedzi, za to z typowym dla siebie poczuciem humoru, Paweł Beręsewicz uświadamia, jak trudno jest w świecie postprawdy oddzielić ziarna od plew.

„Sznurówka, ptak i ja”, Ellen Karlsson, il. Eva Lindström, tł. Katarzyna Skalska, Zakamarki.


Książka przepełniona letnimi zapachami, nieskrępowaną wolnością i trudną sztuką kompromisów. W spektrum zainteresowania staje wakacyjna przyjaźń z jej przypadkowością i ulotnością. Ellen Karlsson świetnie imituje dziecięcy sposób postrzegania świata. Komentuje zdarzenia, posługując się logiką kilkulatka, nie pozorną, udawaną, nacechowaną infantylnością, ale autentyczną i pełną wrodzonej inteligencji. Jesteśmy Selmą, czujemy Selmą. Gdyby autorka zdradziła swoją obecność, popełniłaby niewątpliwe faux pas.







FAKT:

„Archistoria. Opowieść o architeakturze”, Magdalena Jeleńska, opr. graf.  Acapulco Studio, Muchomor.

Dużo ostatnio książek o architekturze – ta mnie ujęła przede wszystkim treścią, chociaż graficznie też trudno jej cokolwiek zarzucić. Autorka, z wykształcenia architektka, przedstawia architekturę tematycznie (np. Cegła, Szkło, Dom czy Kopuła), przywołując określone realizacje. Dużo tutaj współczesnych obiektów, czyli takich, które zwykle traktuje się w podobnych wydawnictwach po macoszemu. Tymczasem to właśnie najnowsza architektura jest najczęściej tą nierozumianą. Ciekawe kompendium wiedzy o pomysłach architektów XX- i XXI-wiecznych.

„Dinozaury - skamieliny i pióra”, M.K. Reed, il. Joe Flood, tł. Anna Studniarek-Więch, Nasza Księgarnia.

Brawa za pomysł, by temat dinozaurów udramatyzować, robiąc z niego komiks. Autorzy przekuli fakty i domniemania w serię dynamicznych, czasami zabawnych, scen. Poznamy klasyfikację dinozaurów, tryb życia, ale także badaczy z imienia – amatorów i profesjonalistów. Jest to również zgrabna opowieść metanaukowa, przekazująca trud i triumf naukowców. Partie narracyjne przeplątają się z encyklopedycznymi schematami, tekstu jest dość, a obraz jest ekspresyjny i angażujący.

„Drzewa”, Wojciech Grajkowski, il. Piotr Socha, Dwie Siostry.

O przyrodzie powstaje wiele książek, jednak nie wszystkie mają w sobie to coś, co zatrzymuje na długo i młodych, i dorosłych czytelników. Wielkoformatowy, międzypokoleniowy album niesie ze sobą nie tylko wspaniały obraz, ale i treść – nie tylko dostarcza dużo wiedzy o drzewach, ale sprawia, że patrzymy na nie innym okiem, z zafascynowaniem i miłością. Zaszczepia wdzięczność i pokorę wobec przyrody, odkrywa to, czego nie dostrzegamy, pokazuje jej potęgę. Drzewa są niezwykłe, majestatyczne i silne. Nie tylko te egzotyczne, z odległych stron, ale i te zwyczajne, które rosną pod naszym oknem.

„Innymi słowy. Niezwykłe słowa z różnych stron świata”, Yee-Lum Mak, il. Kelsey Garrity-Riley, tł. Michał Rusinek i Kuba Rusinek, Egmont.

„Innymi słowy” to zbiór 64 słów pochodzących z kilkunastu języków, które opisują szczególne emocje i sytuacje. Książka Yee-Lum Mak formalnie przypomina słownik, jednak jej głównym celem jest dostarczenie czytelnikom rozrywki na wysokim poziomie, pobudzenie wrażliwości i zachęta do spojrzenia na otaczającą rzeczywistość w inny sposób. Przykład? Jeśli kupujecie tak dużo książek, że nie macie już gdzie ich trzymać i układacie bez czytania w stosach na podłodze, niezawodnie dotknęło Was tsundoku.

„Nić Ariadny. Mity i labirynty”, Jan Bajtlik, Dwie Siostry.

„Nić Ariadny” to książka fantastycznie wykorzystująca znany z mitologii motyw labiryntu. Jej czytelnicy, wędrując zawiłymi ścieżkami przez wielkie, pełne szczegółów karty, poznają mity, historię i życie starożytnej Grecji. Książka zarówno dla zupełnych debiutantów, dla których będzie początkiem fascynującej przygody, jak i dla tych, którzy już się tą tematyką interesują. Wszyscy znajdą w niej coś ciekawego.

„Odpowiedz mi! Dzieci pytają o intymne sprawy”, Katharina von der Gathen, il. Anke Kuhl, tł. Anna Magdziarz, Dwie Siostry.

Niemiecka edukatorka seksualna zebrała pytania, które anonimowo zadawali uczniowie szkół podstawowych. I udzieliła na nie odpowiedzi. Krótkich i na temat. Bez tabu. Czasem z sympatycznym mrugnięciem oka, ale zawsze bez oceniania czy szydzenia. Anke Kuhl dodała do tego wszystkiego ilustracje, dopasowując się do stylu tekstu. Jest bezpośrednio i zabawnie. Bardzo ważna książka, którą docenią uważni i otwarci na rozmowę, naprawdę na każdy temat, rodzice i pedagodzy.

„Poczet królowych polskich”, Anna Kaszuba-Dębska, Znak.
Piękne w formie i ciekawe w treści przybliżenie młodym czytelnikom postaci polskich władczyń oraz zachęcenie do pogłębiania wiedzy historycznej. Tak opowiedziana historia, a w zasadzie HERstoria, wychodzi poza kanon szkolnej nudy i skłania młodego odbiorcę do własnych eksploracji. Pokazuje też, że polskie władczynie miały swoje ambicje, uczucia i życiowe plany oraz realny wpływ na losy naszego kraju.

„Pszczoły miodne i niemiodne”, Justyna Kierat, Multico.

Justyna Kierat potrafi pisać o owadach i robi to z pasją. Jej książka jest fascynująca i doskonale przemyślana. Murarka, miesierka, kornutka, nożycówka, lepiarka, porobnica, spójnica – po zakończeniu lektury wszystkie te nazwy brzmią znajomo, a czytelnik – nawet ten wcześniej nieprzepadający za „robalamiˮ – ma ochotę ustawiać domki dla owadów i siać dookoła miododajne rośliny. Doskonale też wie, jak bezpiecznie obserwować pszczoły – tak, żeby ich nie skrzywdzić.

„Warszawiacy”, Małgorzata Ruszkowska, il. Marta Ruszkowska, Dwie Siostry.

Małgorzata Ruszkowska umiejętnie przełamała konwencję i nie pokusiła się o książkę stricte biograficzną. „Warszawiacy” to w istocie zbiór krótkich, fabularyzowanych anegdot, pisanych przeważnie w czasie teraźniejszym, które nakreślają realia epoki, ale koncentrują się głównie na epizodach z życia przywołanych postaci. Lekki styl i świetnie utrwalona chronologia dają dużą przyjemność czytania i poczucie, że książka – mimo niewielkiej objętości – buduje obraz całej historii miasta.

 „Zrób sobie komiks”, Piotr Kasiński, il. Robert Trojanowski, Znak.

To książka niepozorna, ale genialna. To książka wielowymiarowa, jakiej jeszcze nie było na polskim rynku. To po trosze historia komiksu, instrukcja jak stworzyć swój własny komiks, zeszyt ćwiczeń, a do tego pozycja, która udowadnia, że każdy z nas jest kreatywny. Mała, poręczna i napisana przez znawców tematu – scenarzystę komiksowego i rysownika.






OBRAZ:

„Dobranocki na gwiazdkę”, Grażyna Bąkiewicz, Justyna Bednarek, Paweł Beręsewicz, Zofia Beszczyńska, Manuela Gretkowska, Roksana Jędrzejewska-Wróbel, Barbara Kosmowska, Beata Ostrowicka, Zofia Stanecka, Małgorzata Strękowska-Zaremba, Agnieszka Tyszka, il. Ewa Beniak-Haremska, Nasza Księgarnia.

Motywem przewodnim swoich ilustracji do „Dobranocek na Gwiazdkę” Ewa Beniak-Haremska uczyniła koronkę. Misterne wzory zdobią nie tylko ubrania bohaterów i choinki, ale pojawiają się również na nocnym niebie, w zaprzęgu świętego Mikołaja i na białych połaciach. Koronki przywodzą na myśl dawne tradycje, w szczególności bogato zdobione obrusy, które wyciągamy z bieliźniarek na naprawdę wyjątkowe okazje. Odświętna szata graficzna idealnie koresponduje ze świąteczną treścią zebranych w tomie opowiadań.

„Horror”, Madlena Szeliga, il. Emilia Dziubak, Gereon.

Nowatorskie sportretowanie popularnych warzyw i owoców w obliczu codziennej katastrofy. Barokowe ilustracje Emilii Dziubak w tej książce to majstersztyk – antropomorficzne warzywa i owoce szokują autentycznością emocji, a każda wielkoformatowa ilustracja przyciąga klimatem grozy. Dziubak stworzyła wysmakowany, eksperymentalny coffee table book, w którym wyjątkowo soczyście prezentują się kolory i światłocienie typowe dla jej prac.

„Jajo. Jajka w gnieździe i kosmosie, czyli kogel-mogel dla dociekliwych”, Eliza Piotrowska, il. Asia Gwis, Nasza Księgarnia.

Asia Gwis jest autorką oprawy graficznej także do wcześniejszej książki pt. „Grzyby. Dziwne fakty z życia grzybów, o których nie mieliście pojęcia” (teksty Liliana Fabisińska). „Jajo” (teksty Eliza Piotrowska) to druga pozycja serii, ale tożsama pod względem graficznym. Styl Gwis określiłbym jako uporządkowane szaleństwo. Kolorystyka odważna, acz przygaszona, a do tego kocioł, w którym bulgoczą różne techniki ”– kolaż, wycinanka, klasyczne rysunki i „przemysłowe” tekstury. Ożywczy i zachęcający koktajl, chociaż powstał z jajek i grzybów.

„Ja wielkolud, ty kruszynka”, Lilli L’Aronge, tł. Maria Kwiatkowska, Wytwórnia.

„Ja wielkolud, ty kruszynka” to błyskotliwa i wzruszająca autorska całość z łasicami w roli głównej. Lilli l’Arronge robi prawdziwe czary, pokazując relacje Dużego i Małego prosto i olśniewająco trafnie. Intymnie małe obrazki pokazują, jak Mały i Duży różnią się i dopełniają, a opozycje między nimi pokazują rodzinną grę oddziaływań, w której dojrzewa bliskość. Kreskówkowe postaci narysowano śmiało i z humorem; rozkoszą jest tropić zaciekawienie, złość, czułość, frustracje w plamkach i kreskach.

„Księżycowy sorbet”, Heena Baek, tł. Edyta Matejko-Paszkowska, Kwiaty Orientu.

Ta książka to coś zupełnie wyjątkowego! Jej autorka – artystka, pisarka, ilustratorka, lalkarka, animatorka – Beak Heena, stworzyła makietę wilczej kamienicy i grając światłem, a przy okazji naszym zachwytem, zilustrowała książkowe dzieło sztuki.

„Mały atlas motyli Ewy i Pawła Pawlaków”, Ewa Kozyra-Pawlak, Paweł Pawlak, Nasza Księgarnia.

„Mały atlas motyli Ewy i Pawła Pawlaków” to druga po atlasie ptaków autorska książka tej pary ilustratorów, poświęcona stworzeniom, które odwiedzają ich dom i ogród. Motyle malowane, sfotografowane, wyaplikowane z materiałów i stworzone z patyczków, liści i sznurków – a wszystkie jak żywe! I co najważniejsze – żaden motyl nie ucierpiał podczas powstawania tej książki, która przepięknie zachęca do obserwacji stworzeń fruwających dookoła nas, a także do własnoręcznego ich uwieczniania.

„Mitologia. Przygody słowiańskich bogów”, Melania Kapelusz, il. Ewa Poklewska-Koziełło, Egmont.

Zbiór pięciu niezwykłych mitów, dzięki którym dziecko może poznać wierzenia Słowian, mistrzowsko zilustrowany przez Ewę Poklewską-Koziełło. Magiczne stworzenia, bogactwo roślinności, inspirowane ludowością wzory, powtarzający się motyw drzewa (również w formie wycinanki na początku książki), wszystko w nasyconych, mocnych kolorach – czerwieniach, niebieskościach i zieleniach. Świetny duet ilustracji z tekstem.

„Nić Ariadny. Mity i labirynty”, Jan Bajtlik, Dwie Siostry.

W książce Jana Bajtlika labirynt staje się pretekstem do podróży przez starożytną Grecję, a jednocześnie metaforą opisującą odkrywanie wiedzy o antycznym świecie. To przepiękna książka – precyzyjne, szczegółowe i dopracowane rysunki, intrygujące rozwiązania graficzne (np. zachwycająca plansza o Syzyfie), przemyślana konstrukcja labiryntu prowadząca od historii do historii, kreska nawiązująca do sztuki starożytnej Grecji. Wspaniała i bardzo konsekwentnie zaprojektowana książka.

„Parzyziółko”, Dorota Wojciechowska-Danek, Tadam.

Wyrafinowana prostota „Parzyziółka” fascynuje już od pierwszej strony okładki. Dorota Wojciechowska-Danek po mistrzowsku utrzymuje uwagę czytelnika, koncentrując ją na delikatnej powierzchowności ziół i niezwykłych rytuałach starego zielarza. Pozbawiona zbędnych elementów szata graficzna udowadnia, że mniej znaczy lepiej. Ciekawy, poręczny format, czerwona kapitałka i wysmakowana wyklejka dodają subtelności całemu projektowi.

„Wilczki”, Svenja Herrmann, il. Józef Wilkoń, tł. Anna Urban, Media Rodzina.

Obrazy lasu i wilcząt Józefa Wilkonia wprowadzają czytelnika w tajemniczy, dziki świat przyrody i sztuki. Wilkoń nie boi się czerni i surowości – nie wygładza świata ani go nie retuszuje, tylko w charakterystyczny dla siebie sposób pokazuje wędrujące wilczki i otaczające je cuda – a to migoczące gwiazdy na niebie, a to obrazy odbijające się w tafli wody, a to innych mieszkańców lasu. Sprawia, że nie tylko widzimy, ale i czujemy i zachwycamy się razem z wilczkami tym, co napotykają na swojej drodze.







KOMIKS:

„Bajka na końcu świata 3. Ożywczy deszcz”, Marcin Podolec, Kultura Gniewu.

Brawa dla Autora za kolejny znakomity odcinek brawurowego projektu – komiksu postapo dla najmłodszych. Pomysł przedni: dziewczynka Wiktoria w poszukiwaniu swoich rodziców wędruje po świecie w towarzystwie suczki Bajki. Dookoła dzieją się rzeczy dziwne i niepokojące, związane tym razem z padającym deszczem, a one dwie muszą przeżyć, decydować, komu ufać, ale i wystarczyć sobie. Konsekwentnie posępna paleta kolorów, minimalistyczne dialogi, znakomicie utrzymane napięcie – Autor potrafi przykuć do książki.

„Dinozaury - skamieliny i pióra”, M.K. Reed, il. Joe Flood, tł. Anna Studniarek-Więch, Nasza Księgarnia.

Doskonałe połączenie komiksu i książki o historii paleontologii. Na kolorowych i pełnych humoru planszach pokazano, jak narastała w ludziach fascynacja skamieniałościami, prowadząc czasami do prawdziwych wojen badaczy. Komiks MK Reed i Joego Flooda nie tylko przybliża naukowców (także zapomniane kobiety badaczki), dzięki którym świat poznał dinozaury, ale także zachęca do zdobywania wiedzy, pokazując, jak pozornie błahe odkrycia zmieniały całą ludzką wiedzę o świecie.

„Jane, lis i ja”, Fanny Britt, il. Isabelle Arsenault, Kultura Gniewu.

Piękne, subtelne ilustracje rozłożone na dwa głosy: szarości odzwierciedlającej życie Hélène i koloru, który wnosi w nie świat literatury Charlotte Brontë, w którym bohaterka znajduje ukojenie. Plus mocny i ważny temat wykluczenia z grupy rówieśniczej. Stawia pytania, nie zawsze dając odpowiedzi – trzeba poszukać ich samemu. Oszczędność w formie i słowach oraz pewna niedosłowność sprawiają, że lektura komiksu porusza i na długo zapada w pamięć.

„Kinderland”, Markus Witzel Mawil, tł. Grzegorz Janusz, Kultura Gniewu.


Mawil (rocznik ‘76), ze względu na wdzięk i dowcip, z jakim punktuje otaczającą rzeczywistość, nazywany Woodym Allenem niemieckiego komiksu, wyciąga na światło dzienne wszystko to, czym żyły i o czym marzyły dzieciaki końcówki lat 80. XX w. we wschodnim Berlinie. Ale te marzenia nie stają się dominantą. Podobnie jak nie jest nią nostalgia za utraconym rajem dzieciństwa. Mawil zabiera nas w rzeczywistość żywą, nie czarno-białą, w której turniej ping-ponga ma szansę konkurować z wieczorem wolności za zburzonym murem.

„Marzi. Dzieci i ryby głosu nie mają”, sc. Marzena Sowa, il. Sylvain Savoia, Egmont.

Polska lat 80. zamknięta w obrazkach. Prawie 200 stron w twardej oprawie, a każda rozkładówka to wehikuł czasu. I ta historia w tle! Autorka wyjechała z Polski w 2001 r., a jej opowieści z dzieciństwa narysował francuski rysownik, prywatnie jej życiowy partner. Wspaniale, że się spotkali, bo efekt ich wspólnej pracy cieszy oko, wzrusza i bawi.

Obiecanki”, Agnieszka Świętek, Kultura Gniewu.

Aktualna i bliska współczesnemu nastolatkowi opowieść inicjacyjna. Jej bohaterka zostawia za sobą szczęśliwe dzieciństwo, by zmierzyć się z problemami: rozstaniem rodziców, agresją rówieśników, depresją matki, samotnością. Subtelność kreski Świętek, precyzyjnie oddającej emocje buzujące w nastoletniej głowie, młodzieżowy język i wiarygodni psychologicznie bohaterowie sprawiają, że ta komiksowa opowieść pomaga młodym w oswajaniu trudnych doświadczeń.

„Oskar i Fabrycy. Dyliżans widmo”, sc. Maciej Kur, il. Mieczysław Fijał, Egmont.

To nie jest komiks doskonały, ale z pewnością warto zwrócić na niego uwagę (także na część pierwszą pt. „Straszne smoczysko”). Przede wszystkim swojsko wyglądająca kreska kojarząca się i z „Fistaszkami”, i z Lucky Lukiem, i wreszcie z Christą (patronem konkursu, w którym komiks został nagrodzony), potem sporo nawiązań do klasyki polskiego komiksu (tutaj Baranowski i westernowa księga Tytusa), wreszcie historia odświeżająca zabawę w Indian i kowbojów, niezbyt może oryginalna, ale dla dzieci angażująca. Dobry komiks środka.

„Pewnego lata”, sc. Mariko Tamaki, il. Jillian Tamaki, tł. Łukasz Buchalski, Kultura Gniewu.

To komiks dla nastolatków. A właściwie dla tych, którzy dopiero się nimi stają. Którzy są jeszcze trochę dziećmi, a już trochę dorosłymi – to delikatne twory, do których trzeba mówić specyficznym językiem, którym trzeba podsuwać specyficzne lektury. Ten komiks jest komiksem o nich samych. Nie daje łatwych odpowiedzi, ale stawia pytania. Dokładnie takie, jakie lęgną się w ich głowach. I do tego jest fenomenalnie narysowany. Majstersztyk!

„Rufus. Wilk w owczej skórze”, sc. Bartosz Sztybor, Agnieszka Świętek, Egmont.

„Rufus. Wilk w owczej skórze” to komiks o dojrzewaniu i poszukiwaniu własnej tożsamości. Ubrana w kostium zwierzęcy i z aluzjami do znanych z literatury motywów historia jest uniwersalną opowieścią, w której wielu młodych ludzi odnajdzie własne problemy i wątpliwości. Prosta kreska w połączeniu z zaskakującym kadrowaniem (np. niektóre ilustracje nie są ujęte w ramy i stanowią tło dla pozostałych kadrów, dymki i fragmenty postaci wychodzą poza granice kadrów) przydaje całości dynamicznego charakteru.

„Zguba zębiełków”, Tomasz Samojlik, Kultura Gniewu.

Kolejny, czwarty już tom przygód Dobrzyka i jego przyjaciół nie jest ani trochę gorszy od pierwszego. Zawrotne tempo, nieoczekiwane zwroty akcji, przygoda, pościgi, trochę miłości, trochę morału, dużo wiadomości o zimowym życiu mieszkańców lasu – to wszystko jak zwykle znajdziemy u naczelnego polskiego rysownika-biologa. Siła Samojlika polega bowiem na tym, że daje doskonałą fabułę, a w środku ukrywa solidną dawkę wiedzy. A do tego rozbudza wrażliwość. Taki to Samojlikowy pakiet.






PRZEKŁAD:

„Czekając na jednorożce”, Beth Hautala, tł. Zuzanna Byczek, Biała Plama.

Jest w tej książce dużo spokoju i ciszy, choć pełna jest emocji i obrazów. To jedna z tych opowieści, które zapadają głęboko w serce, a z bohaterami nie rozstajemy się zaraz po przeczytaniu. Z ogromną wrażliwością, delikatnością i wnikliwością autorka przygląda się 12-letniej dziewczynce, która straciła mamę, a za chwilę straci i swój dom, by wraz z ojcem przenieść się na kilkumiesięczne badania naukowe na Arktyce. To książka do delektowania się słowem, które pięknie wybrzmiewa pośród ciszy Arktyki. Jeśli, czytając ją, usłyszycie śpiew waleni – pomyślcie życzenie...

„Enola Holmes. Sprawa zaginionego markiza”, Nancy Springer, tł. Elżbieta Gałązka-Salamon, Poradnia K.

Nominuję po nazwisku:) Elżbieta Gałązka-Salamon jest autorką słynnego tłumaczenia „Pulp Fiction”. Wiem, że język tamtego przekładu filmu Tarantino trudno uznać za idealny dla niedorosłego czytelnika, jednak swoją bezkompromisowość i pomysłowość tłumaczka potrafi wykorzystać także w tłumaczeniu powieści popularnej dla młodzieży. Ta jest spin-offem Conan Doyle’a i traktuje o Enoli Holmes, siostrze Sherlocka, która uwielbia jazdę na rowerze i walkę ze stereotypami płciowymi. Tłumaczka plastycznie pokazuje mroczny świat wiktoriańskiego Londynu i bawi się nazwami dawnych przedmiotów i sprzętów. Myślę, że powinna wziąć się teraz za jakiegoś Dickensa...

„Ja wielkolud, ty kruszynka”, Lilli L’Aronge, tł. Maria Kwiatkowska, Wytwórnia.

Krótka, rymowana książka obrazkowa wymaga wyjątkowej staranności przekładu, by oddać ducha opowieści i zapewnić miłą, nienużącą, zwykle wielokrotną lekturę. „Ja wielkolud, ty kruszynka” w polskim tłumaczeniu Marii Kwiatkowskiej uwypukla czułą i zażyłą więź dużej i małej łasicy. Więź, której ciepła aura w niezwykły sposób wydostaje się z kartek książki i promieniuje na dorosłego i jego małego słuchacza. Kilkuwyrazowe, dowcipne frazy zapadają w pamięć jak najlepsza wyliczanka.

„Mały pokój z książkami”, Eleanor Farjeon, il. Edward Ardizzone, tł. Hanna Januszewska, Ewa Rajewska, Dwie Siostry.

Wznowienie po blisko pięćdziesięciu latach – tym razem kompletne i z oryginalnymi ilustracjami – legendarnego już zbioru baśni i opowiadań Eleanor Farjeron. Z dwudziestu siedmiu zawartych w nim historii dziewiętnaście  przetłumaczyła przed laty Hanna Januszewska, a osiem, które ukazały się teraz po raz pierwszy, Ewa Rajewska. Udało jej się znakomicie uchwycić klimat i język zarówno oryginału, jak i poprzedniego przekładu, a dzięki temu ten zbiór stanowi całość.

„Mama Gęś”, Małgorzata Strzałkowska (spolszczenie tekstów tradycyjnych), il. Adama Pękalski, Bajka.

Małgorzata Strzałkowska po mistrzowsku przyswoiła językowi polskiemu tradycyjne angielskie nonsensowne wierszyki, znane od kilkuset lat jako opowieści Mamy Gęsi. Nie tylko przetłumaczyła je, ale także wykonała ogromną pracę, aby wyjaśnić i opisać ich pochodzenie, sens i konteksty kulturowe, które im towarzyszą. Ilustracje Adama Pękalskiego znakomicie wpisują się w nastrój tej książki.

„Najgorsze dzieci świata”, David Walliams, il. Tony Ross, tł. Karolina Zaremba, Mała Kurka.

Tłumaczenie pięknych książek jest bardzo trudne. Tłumaczenie książek napisanych potocznym językiem, pełnym neologizmów i gier słownych bywa jeszcze trudniejsze, szczególnie w przypadku literatury dla dzieci. Karolina Zaremba, tłumaczka „Najgorszych dzieci świata”, poradziła sobie z tym zadaniem śpiewająco – jej tłumaczenie bawi, śmieszy, brzmi naturalnie i zachwyca różnorodnością synonimów na określenie zwykłych i niezbyt wzniosłych czynności. Doskonała robota.

„Odkrywca”, Katherine Rundell, tł. Paweł Łopatka, Poradnia K.

Tłumaczenie Pawła Łopatki jest pełne dbałości o szczegóły, bardzo klarowne językowo, a jednocześnie nastrojowe, świetnie oddające ducha powieści nawiązującej stylistyką do klasycznej anglosaskiej literatury dziecięcej. Są tu zabawy słowne, żywe dialogi, są też znakomite liryczne passusy oraz intrygujące porównania. Łopatka potrafi bez najdrobniejszego zgrzytu językowego przeskakiwać z emocji w emocje, pozwalając czytelnikowi śmiać się pod nosem, a za chwilę płakać.

„Piotruś Pan w Ogrodach Kensingtońskich”, James Matthiew Barrie, il. Marcin Minor, tł. Aleksandra Wieczorkiewicz, Media Rodzina.

W tej książce oczarował mnie język. Wyrafinowany, melodyjny i zupełnie niedzisiejszy. Aleksandra Wieczorkiewicz stanęła przed nie lada wyzwaniem, by zachować ten jego urok. Tak poetyckie frazy zapewne nie było łatwo obłaskawić w ojczystym języku. Ale jej się udało, ubłagała wszystkie wróżki i elfy, żeby się jej dały zamknąć w polskich literach, zaprosiła Piotrusia Pana i on przyjął jej zaproszenie, doskonale wpasowując się w polskie znaki, moszcząc się w polszczyźnie jak w Gnieździe Drozda.

„Ze zwierzyną pod pierzyną”, Nadia Budde, tł. Łukasz Żebrowski, Hokus Pokus.

Łukasz Żebrowski zasłużył na brawa: wmyślił się w Nadię Budde i przełożył książkę autorską, w której obraz i słowo są wyjątkowo spójne. Tekstu jest tak niewiele, że każdy błędny wybór osłabiłby efekt. A gra toczyła się o wiele: o absurdalny humor, nieprzeciętną fantazję, cudowne językowe łamańce. To, co w oryginale prostsze, czasem Tłumacz komplikował, zawsze jednak mając na względzie prostotę i dobitność Autorki, wyciskając, ile się da z polskiej składni i gramatyki. Udało się zachować mrocznawy humor i uniknąć pęknięcia między tekstem i obrazem.

„Zwierzoobjaśniarka”, Sergio Olivotti, tł. Joanna Wajs, Nasza Księgarnia.

„Zwierzoobjaśniarka” to skrząca humorem parodia rozpraw naukowych poświęcona nieistniejącemu urządzeniu, dzięki któremu ludzie mogą porozumiewać się ze zwierzętami. Gdyby nie tytaniczna praca tłumaczki Joanny Wajs (oraz jej otwarty umysł, trafne skojarzenia, giętki język i duże poczucie humoru), nie poznalibyśmy Pandy Minelli i Kylie Minog, nie dowiedzielibyśmy się, o czym piszą w „Haute Kocúr” czy „M jak Mru”, ani nie połamalibyśmy sobie języka, sylabizując „autotelodenzynwoltuinterlokutor”.






OD A DO Z:

„Ballady i romanse”, Adam Mickiewicz, opr. Emilia Kiereś, il. Marianna Sztyma, Egmont.

Wszystko tutaj zagrało. Mickiewicz przemówił jako młody chłopak i odnowiciel literackiej estetyki początku XIX wieku. Emilia Kiereś znalazła sposób, żeby wyjaśnić zawiłości Mickiewiczowskiego wiersza, trudnego do zrozumienia dla dzisiejszych młodych czytelników. A Marianna Sztyma idealnie wpasowała się w klimat litewskich gajów i jezior. Bardzo udana książka, która nie miała prawa się udać.

„Bjorn. Sześć opowieści z lasu”, Delphine Perret, tł. Paweł Łapiński, Wytwórnia.

„Bjorn. Sześć opowieści z lasu” to jedna z tych książek, którą chcesz mieć cały czas blisko siebie, głaskać ją, oglądać, czytać wciąż na nowo. To książka, o której mówisz każdej napotkanej osobie. To książka niepozorna, ale mająca w sobie taki ładunek pozytywnej energii, że po prostu cały czas się ją przytula do policzka. Pięknie narysowana – z wyczuciem i w duchu minimalizmu. I ma niebieskie kartki!

„Drzewa”, Wojciech Grajkowski, il. Piotr Socha, Dwie Siostry.

„Drzewaˮ znają wszyscy. Każdy wie, że stworzył je Piotr Socha. I niewiele osób pamięta o autorze tekstów, Wojciechu Grajkowskim. A przecież „Drzewaˮ stanowią spójną całość. Równie istotne są wspaniałe, wielkie i szczegółowe plansze, jak i interesujące, pobudzające ciekawość informacje, które zachęcają do eksplorowania świata i imponują erudycją. Dzięki wspólnej pracy powstała zapierająca dech w piersiach książka.

 „Jak ciężko być królem”, Janusz Korczak, Iwona Chmielewska, Muzeum Polin i Wolno.

Iwona Chmielewska odczytuje współcześnie książkę „Król Maciuś pierwszy”, która powstała niemal sto lat temu. Dla dzieci urodzonych w początku nowego wieku i tysiąclecia proza Starego Doktora bywa trudna do czytania, a przecież stawia pytania aktualne także dziś. Przytłoczony zbyt dużą koroną chłopiec o twarzy małego Henryka z fotografii, która towarzyszyła pierwszemu wydaniu książki o Maciusiu, spotyka się tutaj ze starym Januszem Korczakiem, który już wie, że nie jest łatwo naprawić świat...

„Kropka z Błędem”, Anna Taraska, il. Daria Solak, Dwie Siostry.

Za okładką, która imituje domek zrobiony z zeszytu, kryje się świat podobny do naszego, jednak do głębi przesiąknięty szkolno-ortograficzną stylistyką. Urokliwe, ale nieprzesłodzone, ilustracje „Kropki z Błędem” naśladują dziecięcą kreskę i dobrze korespondują z rytmicznym, prostym językiem. Sama historia ma swój niebagatelny atut w postaci bardzo dobrze wyważonej narracji, spisanej lekkim i utrzymanym w ryzach, szykownym, ale nie górnolotnym, stylem. Niemal sto stron książki świetnie czyta się na głos, bez zadyszki, ale i bez cienia nudy.

„Księga pytań”, Pablo Neruda, il. Isidro Ferrer, tł. Filip Łobodziński, Tako.

Pytania bez odpowiedzi, zatrzymane na moment chwile, ulotne myśli, drobiazgowo konkretne lub swobodne, wręcz oniryczne. Intrygująco zilustrowane czarno-białymi kolażami Isidro Ferrera. „Księga pytań” to poetyckie dzieło Pablo Nerudy, wieńczące jego pisarski i życiowy dorobek. Pełne metafor i surrealizmu, czasem głęboko filozoficzne i poważne, czasem groteskowe i purnonsensowe dorosłemu czytelnikowi stwarza okazję do refleksyjnego namysłu, dziecięcemu – do rozwinięcia skrzydeł wyobraźni.

„Moja mama, mój tata”, Małgorzata Swędrowska, il. Joanna Bartosik, Wytwórnia.

Pisarka Małgosia Swędrowska i ilustratorka Joanna Bartosik zrobiły książkę w doskonałej harmonii. Niezwykle lakoniczny, a lotny tekst dzięki ilustracjom nabiera nowych znaczeń. Poruszamy się miedzy dosłownością a przenośnią, na naszych oczach ze zdań i ilustracji lepi się opowieść o domu, w którym rodzice mają uczucia, chęci, umiejętności, ciała – są ludźmi, nie monumentami. Książka jednocześnie śmiała i kojąca, poetycka i przyjemnie przyziemna, bezpretensjonalnie uwzniośla trud budowania rodziny. A co najpiękniejsze – dla malutkich, większych i całkiem dużych.

„O tym można rozmawiać tyko z królikami”, Anna Höglund, tł. Katarzyna Skalska, Zakamarki.

Picturebook dla nastolatków i dorosłych. Mała książka, ciemna okładka. Nie rzuca się w oczy, ale kiedy weźmiemy ją do ręki, zaczniemy czytać – uderzy nas jest siła. Dawkowane oszczędnie słowa idealnie współgrają z mrocznymi obrazami – ładunek emocjonalny ukryty w nich jest ogromny! Dla niedopasowanych i tych, którym niewygodnie, dla wycofujących się i innych, i bardzo samotnych. Anna Höglund dotyka słowem i obrazem, ale nie robi tego po to, żeby zabolało (choć i tak boli). Wyciąga rękę i przeprowadza bohatera przez jego zagubienie i wewnętrzny mętlik, dając mu poczucie bezpieczeństwa i nadzieję.

„Zwierzokracja”, Aleksandra Woldańska-Płocińska, Papilon.

38 sporych rozkładówek, świetnie zilustrowanych, na których zamieszczone są krótkie teksty na temat zwierząt – wiele bardzo różnorodnych informacji i ciekawostek. „Zwierzokracja” nie grzmi, nie grozi palcem, nie tupie i nie obraża. Nie uważa się za wyrocznię, nie jest zarozumiała. Daje nam szansę – na rozmowę, wspólne pochylenie się nad problemami, podjęcie decyzji, co my – w naszej rodzinie – możemy zrobić, by zwierzętom na świecie było lepiej.

„Zwierzyniec”, Maciej Byliniak, opr. graf. Ewa Stiasny, Międzynarodowe Centrum Kultury i wydawnictwo Dwie Siostry.

Intrygujący album zawiera reprodukcje dzieł sztuki i przedmiotów codziennego użytku, których wspólnym mianownikiem jest zwierzęca tematyka. Okazy do „Zwierzyńca” wybrał ze zbiorów polskich muzeów i bibliotek i opatrzył zupełnie nieencyklopedycznymi (za to bardzo zabawnymi) komentarzami Maciej Byliniak. Lektura „Zwierzyńca” przypomina zwiedzanie według klucza kolejnych sal muzealnych. Zaskakujące zestawienia, zróżnicowane kroje pisma, gruby papier i świetnie opracowany spis reprodukcji składają się na edytorskie cacko.

Moja mama, mój tata

$
0
0

Moja mama, mój tata, Małgorzata Swędrowska, il. Joanna Bartosik, Wytwórnia 2018.

 
Nauczyliśmy się już czytać picturebooki. Byliśmy jak zdobywcy nieznanej wyspy, uczący się doceniać uroki słowa i obrazu, podążających własnymi ścieżkami. Oswojone picturebooki przestają dziwić, ale nadal zaskakują. "Moja mama, mój tata" tak właśnie ma. I dlatego chce się go czytać w kółko. Dobre książki obrazkowe tak mają.

 Picturebooka nie da się czytać bez oglądania ilustracji, ani oglądać bez śledzenia tekstu. Jest jak tandem z okładki Joanny Bartosik. Trzeba zająć oba siodełka. Krótkie zazwyczaj zdania, dobrze wybrzmiewają, gdy się je wypowie na głos. Potem chwila na powiązanie obrazu ze słowem, zaskoczenie, uśmiech, może czasem niezrozumienie. A następnie celebracja przełożenia kolejnej strony. Czas spędzony nad książką obrazkową to uczestnictwo w małej inscenizacji, przechodzenie od sceny do sceny, zlepek wielu efektów "acha", które podnoszą poziom endorfin.

"Moja mama, mój tata" pięknie trąca poezją, bawi się dwuznacznością, nie gardzi frazeologizmami. Praca autora i ilustratora, jak mało gdzie, w książce obrazkowej staje się szczególną współpracą. Lubię patrzeć jak daje efekt spójności. Lubię mieć mylne poczucie, że to była łatwa robota. Małgorzacie Swędrowskiej i Joannie Bartosik się to udało. Stworzyły książkę piękną, dopracowaną i nieoczywistą, choć z pozoru prostą i zwyczajną. Dla każdego. Nie tylko dla tych najmniejszych.








 

Wilk, kaczka i mysz

$
0
0


The Wolf, the Duck & the Mouse, Mac Barnett & Jon Klassen, Walker Books 2017.

Zaczynamy od początku, a czujemy się, jakbyśmy właśnie kończyli. W pierwszej scenie książki wilk połyka mysz. Sprawa wygląda na definitywnie zamkniętą? Nie dla Barnetta i Klassena. Duet znany w Polsce z nieszablonowej historii o Samie i Davie kopiących dół, jak zwykle potrafi zajść czytelników od drugiej strony.

Kiedy mysz ląduje w brzuchu wilka i spotyka wygodnie urządzoną w środku kaczkę, póki co mamy jeszcze dość klasyczne wyobrażenie o tym, kto tu jest oprawcą a kto ofiarą. Jednak w momencie gdy kaczka sprytnie wymusza na wilku połknięcie sera, butelki wina i woskowych świec na wieczorne przyjęcie, czujemy przez skórę, że coś tu się święci. Graficznie "Wilk, kaczka i mysz" od pierwszej strony okładki budzi skojarzenie z nostalgicznymi książkami vintage, w których rytmiczną historię kończył prosty i przewidywalny morał.

Język opowieści, faktycznie zbliżony do tradycyjnej bajki, z pojawiającym się co jakiś czas okrzykiem "O, biada!", usypia czujność czytelnika. Tymczasem kaczka i mysz zabarykadowane w brzuchu wilka, zaczynają wyzwalać się ze stereotypu bezwolnych ofiar i postanawiają nieść swój los na własnych barkach. W zaskakujący sposób, fatalna sytuacja obraca się w pozytyw. Skoro zostało się połkniętym, nic gorszego nie może się już stać. Jednak po pewnym czasie czytelnik zauważa, że bycie sprzymierzeńcem  lokatorów wilczego brzucha przestaje być moralnie słuszne. Pasożytniczy tryb życia myszy i kaczki zaczyna dawać się we znaki skołowanemu wilkowi. Czy i jemu nie należy się odrobina współczucia?

Klassen i Barnett dają popis małej lekcji relatywizmu, jednak wcale nie mamy im tego za złe. Na koniec bowiem wilk wykorzystuje okazję do zrehabilitowania się w oczach czytelników, a kaczka i mysz, potwierdzają, że bycie ofiarą samo w sobie nie przesądza o moralnych atrybutach. I choć prawdopodobnie przewrotność tej historii dostrzeże trochę bardziej doświadczony czytelnik, kilkulatek da radę odczytać jej podstawowy sens i świetnie się przy tym bawić.




Pewnego lata

$
0
0


Pewnego lata, Jillian Tamaki & Mariko Tamaki, Kultura Gniewu 2018.

Od momentu kiedy pierwszy raz zobaczyłam w Internecie plansze oryginalnego wydania "Pewnego lata" w charakterystycznym kolorze indygo, nie mogę opędzić się od tego skojarzenia. Mimo przeczytania kilkuset czarnych stron polskiego przekładu, ciągle tkwi we mnie skłonność do postrzegania fabuły przez niebieski filtr.

Ciepłe, beztroskie lato, mała, letniskowa nadmorska miejscowość i dwie przyjaciółki ostrożnie wkraczające w wiek dojrzewania. Scenariusz nie bierze czytelnika szturmem, oferując frapującą akcję, raczej snuje się leniwie jak letnie popołudnie, które nic nie ma do zaoferowania. "Pewnego lata" gra na emocjach i niedopowiedzeniach, wciąga we współprzeżywanie wraz z bohaterkami. Pozornie nic się tu nie dzieje.

Mariko Tamaki, twórczyni scenariusza i jej kuzynka Jillian Tamaki, autorka rysunków, opowiadają historię rozgrywającą się na dwóch pozornie dalekich planach. Ta odległość i wzajemne oddziaływanie jakie między nimi zachodzi stanowi clou powieści i decyduje o jego atrakcyjności nie gorzej niż nacechowany dramatyzmem komiks akcji.

Pierwszy plan to dwie jedenasto- może dwunastolatki, z pewnością kilka lat młodsze od docelowego odbiorcy komiksu, przeżywające kolejne wspólne wakacje, o dziwo już nie tak beztroskie jak to było do tej pory. Z boku czai się kryzys małżeński rodziców jednej z nich, który kładzie się cieniem na panującej atmosferze. Drugi plan ma swój własny rytm, niedostępny, okryty pewnym niedopowiedzeniem i perspektywą obserwujących go z boku dziewczyn. Dosadny, nieco wulgarny i obsceniczny świat lokalnej młodzieży intryguje bohaterki i skłania do pierwszych refleksji na temat ich własnej seksualności.

Ta niezawoalowana bezpośredniość przekazu sprawiła, że komiks Tamaki wzbudził głośne kontrowersje i mimo sporego sukcesu oraz znalezienia się na honorowej liście Caldecott Medal (nagroda przyznawana przez Amerykańskie stowarzyszenie bibliotekarzy ALA najlepszym książkom obrazkowym dla dzieci) został usunięty z kilku amerykańskich wypożyczalni. W Polsce, uprzedzając fakty i pewnie asekuracyjnie, od razu ominął półkę z literaturą młodzieżową. Zwłaszcza że nieco w tle, poza głównym nurtem fabuły, pojawia się dodatkowo dygresja na temat tożsamości seksualnej bohaterek, która mimo że nie nazwana po imieniu, wybija się w różnicach dotyczących postrzegania siebie i budowania relacji.

"Pewnego lata"świetnie pokonuje przeszkody z jakimi musi się zmierzyć picturebook łączący realizm z refleksyjnością. Książka trzyma tempo i nie traci uwagi czytelnika. Dymki nie są przegadane i równoważą przekaz rysunków, których atmosfera, nawet z czarnym drukiem polskiego wydania, świetnie oddaje klimat upalnego, cudownego lata.









Wyniki plebiscytu Lokomotywa 2018

$
0
0

Dobiegła końca pierwsza edycja plebiscytu blogerów - książka dla niedorosłych Lokomotywa 2018. Nominowaliśmy po 10 książek w 6 kategoriach (http://www.malaczcionka.pl/2019/01/plebiscyt-ksiazkowy-lokomotywa-2018.html). W wyniku głosowania czytelnicy wyłonili laureatów tegorocznego plebiscytu. Oddaliście ponad pół tysiąca głosów! To prawdziwy sukces naszej akcji i dowód na to, że dobra książka dla niedorosłych cieszy się dużym zainteresowaniem.

Zwycięzcom gratulujemy i życzymy dalszych sukcesów, a wszystkim, którzy wzięli udział w głosowaniu serdecznie dziękujemy i zapraszamy za rok!

FABUŁA - Justyna Bednarek - "Babcocha" (Poradnia K)
FAKT - Wojciech Grajkowski & Piotr Socha - "Drzewa" (Dwie Siostry)
OBRAZ - Emilia Dziubak - "Horror" (Gereon)
KOMIKS - Tomasz Samojlik - "Zguba Zębiełków" (Kultura Gniewu)
PRZEKŁAD - Joanna Wajs - "Zwierzoobjaśniarka" (Nasza Księgarnia)
OD A DO Z - Wojciech Grajkowski & Piotr Socha oraz zespół redakcyjny w składzie: Jakub Dolatowski (konsultacja merytoryczna), Magdalena Cicha-Kłak (redakcja), Karolina Iwaszkiewicz (korekta), Piotr Bałdyga (skład i przygotowanie do druku), Perfekt (druk) - "Drzewa" (Dwie Siostry)

Books, Bücher, Libros, Livres // styczeń 2019

$
0
0


Le grizzli virus (Wirus grizzli)
Emilie Chazerand , il. Amandine Piu
Editions de l'élan vert, 28 s.
wiek odbiorcy: 3+


Kiedy Léonie Risette kicha, wszyscy uciekają! Dlaczego? Bo za każdym kichnięciem wydobywa się GRIZZLI! A ... Aaaa ... Kryć się!

















Silence! (Cisza!)
Celine Claire, il.  Magali Le huche
Saltimbanque Editions, 56 s.
wiek odbiorcy: 6+



Pan Martin lubi spokój. Sąsiedzi o tym wiedzą, ale łatwo o tym zapominają. Zirytowany hałasem pan Martin decyduje się użyć wyjątkowych środków...


















The Dog Who Saved the World (Pies, który uratował świat)
Ross Welford
HarperCollins Publishers, 416 s.
wiek odbiorcy: 8+


Kiedy jedenastoletnia Georgie zaprzyjaźnia się z ekscentrycznym emerytowanym naukowcem, nieoczekiwanie staje się obiektem nowego ekscytującego  eksperymentu: wirtualnej wersji przyszłości 3D.

W tym samym czasie, życiu psów w całym kraju zaczyna zagrażać śmiertelna choroba. Zapada na nią ukochany pies
Georgie - Pan Mash. To jednak dopiero początek jej kłopotów.

Wkrótce Georgie i Pan Mash muszą zdecydować się na podjęcie desperackiej misji: uratują każdego psa na Ziemi, a może nawet całą ludzkość... bez opuszczania pokoju.

Niezwykła podróż o najwyższą stawkę i z wyjątkowym pomysłem w tle. Wyprawa w czasie - ale nie taka, jaką znasz.




Det fattas något här (Czegoś tu brakuje)
Klara Persson
Rabén & Sjögren, 32 s.
wiek odbiorcy: 3+



Brakuje książki o miłości i kandydatach. Skąd wiesz, gdzie i do kogo pasujesz? Historia toczy się wokół dwóch liter V i I, które czują, że czegoś im brakuje? Kiedy poszukiwania niespodziewanie doprowadzają je do siebie, nagle wszystko zaczyna się układać!

Klara Persson - faworytka krytyków, od swojego debiutu cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem i uważana jest za najciekawszą autorkę nowych książek obrazkowych. Jej prace słyną z idealnego połączenia tekstu, obrazu i formy. Za każdym z tych elementów najczęściej stoi sama autorka.






When Sadness Comes to Call (Gdy doskwiera smutek)
Eva Eland
Andersen Press, 32 s.
wiek odbiorcy: 4+



 Kiedy pojawia się smutek, spróbuj się nie bać: nazwij go, posłuchaj co ma do powiedzenia. Spędźcie trochę czasu razem. Może jedyne czego pragnie, to dowiedzieć się, że jest mile widziany. Piękna, debiutancka książka autorska Evy Eland podejmuje celną i podnoszącą na duchu analizę trudnych emocji.













Mary Wears What She Wants  (Mary nosi  to co chce)
Keith Negley
Balzer + Bray, 48 s.
wiek odbiorcy: 4+


 Dawno temu (ale nie tak bardzo dawno) dziewczynki mogły nosić tylko sukienki. Spodnie nosili tylko chłopcy.
Aż pewnego dnia, dziewczynka o imieniu Mary wpadła na pomysł: będę nosić to, na co mam chęć! Chciała nosić spodnie.

Uroczy picturebook, inspirowany prawdziwą historią Mary Edwards Walker, XIX-wiecznej lekarki, wielokrotnie aresztowanej za noszenie spodni.









* Zamieszczone opisy książek oraz zdjęcia pochodzą z materiałów wydawców. Tłumaczenie: Mała czcionka.

Piraci Oceanu Lodowego

$
0
0


Piraci Oceanu Lodowego, Frida Nilsson, il. Alexander Jansson, tł. Marta Wallin, Zakamarki 2018.

Nie przez przypadek w grafice powyżej umieściłam jeden z mocniejszych cytatów z "Piratów Oceanu Lodowego". Kiedy patrzę na tę książkę z perspektywy czasu, to właśnie sugestywna opresyjność świata przedstawionego wysuwa się na pierwszy plan. Tu nie ma miejsca na niedopowiedzenia. Okrucieństwo, przemoc i bezwzględność nie mają godnego rywala.

"Piraci Oceanu Lodowego" nawiązują do najlepszej lindgrenowskiej tradycji awanturniczych powieści, w których determinacją i sprytem można pokonać wszelkie przeciwności, miłość zawsze zwycięża, a przyjaźń okazuje się najskuteczniejszym lekarstwem na wszystkie smutki i trudności - o ile akurat się przytrafi. Jeśli patrzeć na "Piratów" z tej perspektywy, tacy właśnie są. Siri, klasyczna dziewczęca bohaterka, samotnie wyrusza na poszukiwanie porwanej przez piratów siostry, udowadniając po raz kolejny, że literatura nie zna słowa "niemożliwe", a siostrzana miłość to bardzo chwytliwy, ale też piękny motyw literacki.

Antypedagogiczna nuta, dobrze znana i oswojona, w innych książkach serwowana z umiarem, tu bierze górę nad wszystkim, co dotąd sądziliśmy na temat ludzkiej życzliwości i bezinteresowności. Samotność bohaterki, nie licząc kilku wyjątkowych sytuacji, jest niemal absolutna. I to nie tylko dorośli okazują się być źródłem zła i przemocy, również dzieci, złamane przez okoliczności, stają się przeciwnikami w walce o byt. Straszni piraci, okrutni handlarze wilcząt, zobojętnieni marynarze, otępiali strażnicy spowijają świat przedstawiony grubą warstwą krzywdy.

Autorka nie szczędzi czytelnikom szczegółów, przez co książka wciąga, powoduje odrętwienie, mrozi i pozwala na chwilę uwierzyć, że tak straszny świat naprawdę jest możliwy. Mam wrażenie, że cała podróż Siri z rodzinnej wyspy do kopalni, w której przetrzymywana jest Miki, wszystkie straszne przygody, które stają się jej udziałem, nie budują historii, a jedynie podnoszą poziom dramaturgii. Zastanawiam się, czy określenie thriller nie byłoby godnym uzasadnieniem całej nierealności jaką niesie fabuła i nieprzekonującej przemiany bohaterów w kulminacyjnym momencie książki.

Sadzonka (6,5) polubiła główną bohaterkę i wciągnęła się w historię. Jednak nie potrafiła poradzić sobie ze szczerością narracji i dlatego drugą połowę "Piratów" doczytałam w pojedynkę. Dolna granica wieku wskazana przez Zakamarki jako 8+ zdecydowanie ma w tym przypadku uzasadnienie, chyba że przy głośnej lekturze planujemy tu i ówdzie uszczuplić zapędy wyobraźni autorki. Jakby nie patrzeć, nie jest to książka dla wrażliwców i bez względu na wiek potrafi ostro zszargać nerwy.




Mój las

$
0
0

Mój las, Mélanie Rutten, tł. Jacek Mulczyk-Skarżyński, Wytwórnia 2019.

"Mój las" nie jest książką łatwą. I to w co najmniej dwóch aspektach. Po pierwsze porusza trudny temat rozpadu rodziny, po drugie robi to w niezwykle subtelny i metaforyczny sposób. Dokąd może nas czytelniczo zaprowadzić? Na pewno w wielu kierunkach.

Francuski tytuł książki brzmi "Las pomiędzy dwoma". Jej sedno prezentuje się zatem już na okładce. Po polsku jest bardziej tajemniczo. W historię wchodzimy powoli. Najpierw jesteśmy świadkami rozmowy, która do końca książki pozostanie osnuta tajemnicą. Dopiero potem dom gaśnie i pojawiają się dwa domy, a chwilę później las i żołnierz. Mélanie Rutten bierze ten las na warsztat i robi z nim, co tylko ma ochotę, żeby na jego przykładzie możliwie najlepiej pokazać złożoność emocji, które targają małym żołnierzem w obliczu rozwodu. Na scenę wchodzą zwierzęce postacie znane z poprzednich picturebooków autorki - Królik, Kot i Kanarek, Książka, Kamień, Wilczyca i Jeleń. To z nimi bohaterka konfrontuje swoje emocje. Ale to las zdaje się je generować. Las, który wkracza w kolejne fazy kolorystycznych przemian, daje paliwo do tego, żeby żołnierz doświadczył zmęczenia, gniewu, tęsknoty i smutku. Całego wachlarza emocji, które ostatecznie doprowadzają bohaterkę do swoistego catharsis, dzięki któremu las odzyskuje pełnię kolorów a żołnierz swoje imię.

W tle przemiany żołnierza i lasu obserwujemy poruszającą historię listka, który nie chce opaść oraz skarbu, którego wszyscy szukają lecz tylko niewielu wie, czym on jest i gdzie można go znaleźć. Te nakładające się metaforyczne wątki uwypuklają wewnętrzne rozterki żołnierza. Podobnie postać Wielkiej Niedźwiedzicy, która pojawia się w szarej fazie lasu i koi wszystkie rozkołysane emocje. Mélanie Rutten nie ma oporów, żeby wprowadzać dużo więcej pomniejszych symbolicznych porównań i odniesień. To właśnie dzięki nim książka jest równie piękna jak trudna oraz równocześnie prosta i skomplikowana. Ale to strona wizualna "Mojego lasu" generuje w czytelniku gros emocji: za pomocą kolorów, mimiki twarzy bohaterów, a nade wszystko interakcji zachodzących między nimi na rysunkach. Tusz, twórca pierwszego planu i kolorowa akwarela robiąca nastrój tła, sprawiają, że trudna historia o samotności wiedzie nas pełnych optymizmu do szczęśliwego finału.











Innymi słowy

$
0
0

Innymi słowy. Niezwykłe słowa z różnych stron świata, Yee-Lum Mak, il. Kelsey Garrity-Riley, tł. Michał Rusinek i Kuba Rusinek, Egmont Art 2018.

Fakt, że zapiski z bloga można wydać w formie drukowanej i sprzedać w dużym nakładzie nikogo już nie dziwi. Poradniki, książki kucharskie, o modzie, wychowaniu czy pamiętniki choroby to norma na księgarskich półkach. Dobra ilustrowana książka powstała na bazie bloga to jednak nowość.

"Innymi słowy" kojarzy mi się  z książką na niezobowiązujący prezent. Nie ma konkretnego adresata. Nie aspiruje do miana leksykonu, ani naukowego opracowania. Ma urok książki położonej na nocnym stoliku. Kartkowanej na poprawę humoru. Do której się wraca, spontanicznie wyciągając z półki i na chybił trafił otwierając na dowolnym haśle.

Koncepcja, utrzymana w modnym klimacie hygge, zakłada prezentację ciekawych, zwykle budzących miłe skojarzenia, opisujących ulotne zjawiska i pochodzących z różnych stron świata słów, które nie mają swoich odpowiedników w innych językach. Obracamy się wokół słownictwa związanego z pogodą, flirtem, jedzeniem, przyrodą, podróżami, spaniem, życiem towarzyskim. Każda rozkładówka to nowy temat i trzy cztery nietypowe słowa. Zaskakujące i nieco rozczarowujące, że spora część z nich pochodzi z angielskiego, mimo że oryginalnie "Innymi słowy" było adresowane właśnie do czytelnika angielskojęzycznego.

Przeczesywanie palcami włosów kogoś kogo się kocha to po francusku cafuné. Schwellenangst oznacza po niemiecku dosłownie lęk przed progiem, czyli tremę przed zrobieniem czegoś nowego. A światło przemykające między liśćmi to po japońsku komorebi. Dostajemy zatem garść idiomów, gruntownie przesianych przez sito odpowiedniego nastroju i uzupełnionych o klimatyczne ilustracje. Ten klimat i dokonana selekcja to duży atut książki. Myślę, że to właśnie dzięki temu pozostajemy na koniec ze zdrowym poczuciem niedosytu towarzyszącym dobrej i satysfakcjonującej lekturze.

Jedyny zarzut i niedogodność z jaką pozostaje się zmierzyć to brak transkrypcji fonetycznej. Można go jednak potraktować jako dodatkowy bodziec do poszperania w słowniku. Swoją drogą ciekawe, czy w języku polskim też możemy się pochwalić takimi unikatowymi słowami?


"Innymi słowy" zostało nominowane w Plebiscycie blogerów - Książka dla niedorosłych Lokomotywa 2018 w kategorii Fakt.

link do bloga autorki: http://other-wordly.tumblr.com/





Totalna masakra #1 - Bo Gagata była głodna

$
0
0

Totalna masakra #1: Bo Gagata była głodna, Bysztor (Bartosz Sztybor), Jaszczur (Piotr Nowacki) & Łazur (Łukasz Mazur), Pokembry 2019.

Pierwszy zeszyt z serii "Totalna masakra" uświadomił mi, że trzymam w ręku coś totalnie (sic!) nowego i choć na pierwszy rzut oka wydaje się, że to wszystko już przecież było, odnoszę wrażenie, że mam do czynienia z kolejnym ukłonem w stronę czytelników stawiających pierwsze kroki w samodzielnym czytaniu. Świeżym, zabawnym i dynamicznym.

Mała objętość, czytelny font, przeważnie sześć kadrów na stronie i masakrycznie (sic!) absurdalny scenariusz to zasadnicze wyróżniki komiksu, który wita nas historią o Gagacie i Ser Ariadnie oraz ich przejściach z totalnie (sic!) pustą lodówką. Wątek niezwykle aktualny w czasach, gdy niedziele niehandlowe każą nam niemal co tydzień mierzyć się z uczuciem niezaspokojonego braku. Być może wielu z nas przychodzi wtedy do głowy, że jedyny ratunek w imieninowej wyżerce, ale pewnie nie każdy miałby odwagę na spotkanie z całuśną ciotką Brzygrzysławą. Bohaterowie "Totalnej masakry" mają, z czego wynika wiele śmiesznych jak i mrożących krew w żyłach sytuacji.

Masakryczna (sic!) wyżerka jaka ostatecznie staje się udziałem Gagaty i Sera porusza tryby wielu niestrawnościowych skojarzeń, które wiodą nas między innymi do wnętrza brzucha Gagaty. Poznajemy tam głównych lokatorów półmisków i salaterek, kąpiących się już w sokach trawiennych układu pokarmowego. Łukasz Mazur nie oszczędził nas wizualnie. Komiks kipi kolorami w najbardziej zaskakujących zestawieniach, przez co myśl o wizycie w toalecie zaczyna towarzyszyć nie tylko Gagacie. Przyznam, że tu chyba przestałam być adresatem "Totalnej masakry", bo o ile sama fabuła chwyta mnie i wydaje się być generalnie bardzo uniwersalna, o tyle w kontekście obrazu, poczułam się jak po wyjściu z szalonego rollercoastera.Może ostrzeżenie "do lat 18" byłoby właściwym tropem na zapobieżenie takim sytuacjom. ;)

Niemniej jednak zapowiedź sequela, umieszczona na ostatniej stronie, rozbawiła mnie niemal do łez i odsunęła na bok myśl o cofającej się treści żołądkowej. Teraz nic mnie już nie powstrzyma, żeby jednak sięgnąć po następny zeszyt. Totalnie (sic!) nieodpowiedzialne - tak sądzę.



Books, Bücher, Libros, Livres // luty 2019

$
0
0


Oto kolejna porcja interesujących, zagranicznych premier i wznowień, które w lutym trafiły do rąk czytelników na całym świecie.


The Ear (Ucho)
Piret Raud
Thames and Hudson Ltd, 32 s.
wiek odbiorcy: 4+




Odcięte ucho Vincenta van Gogha zaczyna żyć własnym życiem. Co powinno zrobić? Dokąd pójść? Kiedy ucho uświadamia sobie jak małe i nieistotne jest w perspektywie wielkiego świata, doświadcza kryzysu tożsamości. Dzięki smutnej żabie, która potrzebuje wysłuchania, orientuje się, że może zaoferować światu życzliwe ucho. Pomagając przyjaciołom, odkrywa nową perspektywę patrzenia na życie.













Stars and Poppy Seads (Gwiazdy i ziarenka maku)
Romana Romanyshyn & Andriy Lesiv
Tate Publishing, 32 s.
wiek odbiorcy: 3+


"KAŻDE ZADANIE, NAWET NAJBARDZIEJ SKOMPLIKOWANE, POWINNO SIĘ ZACZĄĆ W NAJPROSTSZY SPOSÓB". Dora, córka znanych matematyków, najbardziej na świecie uwielbia liczyć. Liczy wszystkie rzeczy dookoła, wszystkie zwierzęta, ziarenka piasku na plaży i litery w gazecie taty. Kiedy Dora patrzy na Drogę Mleczną, zaczyna się zastanawiać, jak policzyć hipnotyzującą liczbę gwiazd. Czy to możliwe? Czy przypadkiem nocne niebo nie jest tak pełne gwiazd, że nawet wszystkie liczby, które zna, nie wystarczą, by je policzyć? Dora wkrótce dowiaduje się, że żeby poradzić sobie z tak skomplikowanym zadaniem, musi zacząć od najprostszych kroków, a kto wie, może pewnego dnia spełni swoje marzenie.






On The Origin of Species (O powstawaniu gatunków)
Sabina Radeva
Puffin, 64 s.
wiek odbiorcy: 5+

 Pierwsza na świecie obrazkowa reinterpretacja "O powstawaniu gatunków" Karola Darwina.

"O powstawaniu gatunków", od pierwszej publikacji w 1859 roku, funkcjonuje jako definitywne wytłumaczenie teorii ewolucji. Biolog molekularny i ilustrator Sabina Radeva połączyła swoje dwie pasje, aby stworzyć 64-stronicową, obrazkową wersję tego przełomowego dzieła.

Książka przedstawia młodemu pokoleniu teorię ewolucji, bazując na stylowych ilustracjach i prostym, łatwym do zrozumienia tekście.

Łącząc obserwacje Darwina z podróży dookoła świata i jego odkrywcze i kontrowersyjne objaśnienia dotyczące sposobu rozwoju gatunków i ich zmian w ciągu setek tysięcy lat, "O powstawaniu gatunków" nieprzerwanie pozostaje ważnym i znaczącym dziełem.




A Scarf for Keiko (Szalik dla Keiko)
Ann Malaspina, il. Merrilee Liddiard
Kar-Ben Publishing, 32 s.
wiek odbiorcy: 5+


 Jest rok 1942. Klasa Sama szykuje skarpetki dla żołnierzy. Sam słabo radzi  sobie z tym zadaniem. Za to Keiko świetnie robi na drutach. Co z tego, skoro niektóre dzieci w szkole nie chcą mieć z nią nic wspólnego. Keiko pochodzi z japońsko-amerykańskiej rodziny, a Japończycy właśnie zbombardowali Pearl Harbor. Kiedy rodzina Keiko zostaje zmuszona do zamieszkania w obozie dla japońskich Amerykanów, Sam szuka sposobu na przekonanie jej o swojej przyjaźni?









Hubert Horatio: A Very Fishy Tale: World Book Day 2019 (Hubert Horatio: bardzo podejrzana historia)
Lauren Child
HarperCollinsChildren'sBooks, 96 s.
wiek odbiorcy: 7+


 
Wyjątkowo zabawna opowieść, stworzona przez Lauren Child specjalnie w celu uczczenia Międzynarodowego Dnia Książki.

Hubert Horatio jest prawdopodobnie najbardziej odpowiedzialnym i bystrym chłopcem jakiego przyszło wam spotkać.

Podejrzana historia o tym, jak jak zwykły dzień stał się dniem ratunku przed śmiercią. Oczywiście za przyczyną Huberta.









My Heart (Moje serce)
Corinna Luyken
Dial Books, 32 s.
wiek odbiorcy: 4+


Moje serce jest oknem. Moje serce jest zjeżdżalnią. Moje serce może być zamknięte ... lub szeroko otwarte. W niektóre dni twoje serce jest kałużą lub płotem, żeby trzymać świat na dystans. Ale w inne jest szeroko otwarte na miłość, która cię otacza. Dzięki lirycznemu tekstowi i zachwycającym obrazom, "Moje Serce" skłania czytelników do refleksji na temat miłości i samoakceptacji.














* Zamieszczone opisy książek oraz zdjęcia pochodzą z materiałów wydawców. Tłumaczenie: Mała czcionka.
Viewing all 509 articles
Browse latest View live